piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 23 - On UMIERA!




                                              MUSIC

___________________________________________________________________________


Miałam ponad 100 nie odebranych połączeń  od Marco i Mario, ale trudno. Wahałam się czy odebrać, odrzucić czy odpisać. Postanowiłam, że nic z tym nie zrobię, choć wiem, że cholernie się o mnie martwili.
Gdy miałam wychodzić do sklepu, gdyż lodówka świeciła pustkami, przed drzwiami zobaczyłam...Mario i Marco, po ich minach można było wywnioskować, że są wkurzeni? Trochę?
-O cześć chłopaki co wy tu robicie? - powiedziałam, tak jakby nic się nie stało, bo kurde nic się nie stało! Wyjechałam tylko do swojego ojczystego kraju, coś w tym jest złego?!
-My się ciebie powinniśmy spytać co ty tu robisz!
-Ja wychodzę do sklepu- powiedziałam z bananem na twarzy
-I mówisz to tak jakby nic się nie stało? - zapytał Mario, parząc na Marco.
-Niby co się stało?! Co?! To, że chciałam się na tydzien, może 2 urwać od rzeczywistości?! Chciałam po prostu być w Polsce, bo nie wytrzymałabym, przechodząc obok Marco obojętnie! Nie wytrzymałabym dnia nie powiedząc mu jak bardzo go kocham, choć wiem, że on czuje do mnie tylko przyjaźń! - zaczęłam płakać – Ja po tym jak całował dzień przed imprezą jakąś śliczną blondynkę, a następnie poszedł z nią do NASZEJ sypialni, nie powinnam już nic do niego czuć, ale go kocham, nie potrafiłabym z dnia na dzień zapomnieć o naszych wszystkich wspomnieniach, tych dobrych i tych złych, nie da się przestać kochać, jeżeli naprawdę czuło bądź czuje się coś do drugiej osoby, nie można przestać, miłosć nawet ta pierwsza zostaje na całe życie! - rozpłakałam się na dobre, zamknęłam im drzwi przed nosem i osunęłam się po nich, schowałam twarz w kolana i zaczęłam płakać jeszcze bardziej, słyszałam tylko głos Marco, żebym otworzyła, po chwili usłyszałam huk, otworzyłam drzwi i zobaczyłam leżącego zakrwawionego Marco nie ruszającego się .
-Coś ty mu zrobił?!!
-No... bo... ja chcia... chciałem mu dać nauczkę, bo nie chciałem żebyś cierpiała... Przepraszam...
-Dzwonie po karetkę!
chwile potem
.
.
.
-I co? - spytał
-Po.. wiedzieli, że już jadą. - powiedziałam, a łzy jeszcze bardziej dawały się we znaki - Marco! Kotku! Obudź się!
Usłyszałam syreny pogotowia.
-Co mu się dokładnie stało?
-Ja... ja go popchnąłem i upadł, a potem już się nie ruszał, i tak zostało do teraz. - powiedział Mario po niemiecku, a ja musialam przetłumaczyc.
-Wasz przyjaciel ma krwiaka mózgu, który pękł przy silnym upadku... musimy go szybko zabrać do szpitala! - powedział jeden z ratowników,podczas gdy 2 innych pakowało Marco do ambulansu.
-Do którego szpitala? - powiedziałam przez łzy
-Na Banacha. Do widzenia!
I pojechali...
-Mario... - powiedziałam wtulając się w ciepły tors przyjaciela – A jeżeli on nie przeżyje?
-Nie wolno nam nawet tak myśleć! On jest silny! Przeżyje!
Narracja 3 – osobowa * 5 godzin później
Już cały świat dowiedział się o wypadku tego – Marco Reusa. Cała Borussia oraz jego przyjaciele i rodzina zebrali się w małym szpitaliku na Banacha. Piłkarz miał właśnie operację, która przedłuża się już 3 godziny. Była godzina 16:48, z sali wyszedł lekarz. Młoda Jastrzębska podniosła się z krzesła i od razu otworzyła usta i zapytała się starszego pana Walczak:
-Proszę powiedzieć co z nim?
-No więc... udało nam się powstrzymać krwawienie i usunąć krwiaka, lecz to wszystko zależy od organizmu pana Marco, ta doba będzie decydująca.. Przepraszam, ale muszę iść do innych pacjentów.
-A proszę nam jeszcze powiedzieć ile będzie leżał w śpiączce?
-Uuuuh..... w tej, w którą zapadł pan Reus od 5 dni do końca swojego życia...
Każdy zaczął płakać... nie było wyjątków... Ich usta ułożyły się w cieniutką linię, a oczy były spuchnięte od płaczu.
-Mamo, aje wujek Malco pzeżyje plawda? - powiedział Nico – siostrzeniec Marco.
-Tak, przeżyje, mogę ci to obiecać – powiedziała Yvonne – siostra blondyna, choć sama nie była pewna swoich słów...
*Gabi *
    Postanowiłam pójść zapytać się lekarza, czy można do niego wejść, powiedział, że tak, ale na 10 minut. Wchodzę... Gdy zobaczyłam Marco, podpiętego do miliona kabelków zrobiło mi się słabo.
Usiadłam na taborecie i złapałam go za rękę.
-Marco, skarbie obudź się, proszę. Ja ciebie nadal kocham i nie wybacze sobie, jeżeli się już nie obudzisz, to wszystko moja wina, gdybym nie przyznała się do tego, że widziałam cię z tą blondi nie doszłoby do tej całej akcji, wiedziałeś, że masz krwiaka? Kocham cię, kochanie...
Musnęłam delikatnie jego usta i już miałam wychodzić, gdyby nie piszczące jednogłośnie oprogramowanie. To oznaczało tylko jedno...
-LEKARZ! GDZIE JEST LEKARZ! ON UMIERA!
-Co Gabi o czym ty mówisz?! - powiedział Piszczek, a chwile po tym uszłyszałam głos lekarza: Proszę się odsunąć!
Widziałam jak go reanimowali... tak cholernie się o niego bałam...
___________________________________________________________________________
Hej! Rozdizał po krótkiej nieobecności leci w wasze ręce do waszej oceny, jak tam chcecie :D 
Szczerze mówiąc... płakałam jak pisałam o Marco i tym szpitalu .... 
Jak myślicie Marco umrze czy nie? 




środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 22 - Chcę cię mieć już zawsze przy sobie!

Byłem w szoku. 2 osoby, które darzyłem zaufaniem... zdradziły mnie! Tak... mowa tu o Gabryśce i Mario. Kiedyś czułem, że mogę dla nich wskoczyć w ogień, a teraz czuję... że najlepszym rozwiązaniem było by... gdybym odszedł z tego świata. Każdemu byłoby lepiej beze mnie. Mario – by mógł osiągnąć wreszcie swój cel. Gabi – by mogła w końcu spotykać się z moim 'kumplem'.
Wziąłem kartkę i zacząłem pisać... (…), a następnie pojechałem na Signal Iduna pożegnać się z moim drugim domem oraz klubem... najwspanialszym klubem pod słońcem. Podjechałem pod dom Mario i na wycieraczce położyłem list pożegnalny, potem wróciłem do domu. Rzuciłem kurtkę na łóżko, wziąłem wódkę na znieczulenie poszedłem na górę do łazienki...
 . tymczasem u Mario i Gabi .
-Cho na Idunę! - powiedział chłopak.
-Ok, wezmę telefon. - odpowiedziała ponuro.
Gdy dziewczyna wyszła z domu swojego kumpla stanęła na czymś, i gdyby nie do, że pod jej nogami znalazła kartkę, z napisem: Drogi Mario! Droga Gabi! Pewnie poszłaby dalej.
-Mario! - zaczęła czytać – Maaaario! - powiedziała przez łzy.
Chłopak miał słuchawki na uczach, także nie słyszał wołania dziewczyny.
-Mario do cholery jasnej!
-Co? - popatrzył niewinnie na nią.
-Chodź...
Zaczął czytać na głos:
-Drogi Mario!
Droga Gabi!
          Piszę do was ostatni list mojego życia. Postanowiłem nie utrudniać wam tego cholernego związku. Lepiej będzie (dla wszystkich) jak odejdę z tego świata. Powiedzcie drużynie, że chciałem to zrobić i pokażcie im ten list. Nie róbcie mi pogrzebu, nie szukajcie mnie. Sprzedajcie mój dom i bądźcie razem do cholery szczęśliwi!
                                                                                                        Marco
PS Mam nadzieję, że zapamiętacie mnie jako dobrego człowieka.
.
-Czy on chce się zabić, przez nas?! - Pytałem siebie
-Bierz auto, jedziemy do naszego domu!
-Już! No właź co ty jesteś jakaś nie normalna?!?!
-Czekam aż mi otworzysz debilu!
-A no tak – pomyślałem – Okej – rzuciłem oschle
Po 5 minutach byliśmy w domu przyjaciela, było otwarte, od razu pomiegliśmy do łazienki.
.
-Nie! Marco! STÓJ! - krzyknęliśmy równocześnie i podeszliśmy do niego!
-Nie zbliżajcie się bo zrobię to mocniej. - powiedział patrząc na mnie i na to jak płakałam. Po kilku sekundowej ciszy Mario podbiegł do Marco i wyrwał mu z rąk żyletkę.
-Czy ty jesteś normalny?! - krzyknełam na Reusa – Byśmy nie wytrzymali psychicznie, załamalibyśmy się, nie mielibyśmy z kim rozmawiać o wsyzstkmim i o niczym, nie miałabym się do kogo przytulać, kogo całować, PATRYCJA nie mia... - i tu mi przerwał
-A Goetze?!
-Znów zaczynasz! - powiedziałam przez płacz.
-Jakie znów?! Jakie znów?!
-A takie, że od wczoraj jak ci coś mówie... to ty tylko,: a Mario?, a Gotze? On przynajmniej widzi świat w kolorowych barwach! - wykrztusiłam z siebie. - Mario chodź idziemy! A ty Marco, jak przemyślisz to wszystko to odezwij się. Ale pamiętaj – w NAS zawsze masz oparcie.
-Gabi...
-Nie Marco! Jak przemyślisz swoje zachowanie to dopiero wtedy porozmawiamy! Na razie... do widzenia!
Czułam się jak jakaś jego matka.
Gdy byliśmy już w domu Gotzego on rozpoczął temat:
-Nie uważasz, że za ostro potraktowałaś Reusa?
-Słucham?!
-No... nie uważasz, że za ostro go potraktowałaś? Fakt, faktem, ale on chciał się zabić i to przez nas!
-Chłopie, co jak co, ale był kiedyś moim chłopakiem, i nadal go kocham, ale trzeba go w końcu na nogi postawić! Nie możemy się z nim cackać bo będzie gorzej... - mówiłam...
-Gabi! Co w ciebie wstąpiło?! Wiem, że teraz mówisz taka na luzie, ale w środku, jesteś smutna! Wiem, też nie raz miałem takie sytuacje.
-To... to prawda... - rozkleiłam się jeszcze bardziej i już miałam się przytulić do przyjaciela, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. - Otworze . - rzuciłam.
W drzwiach stała najmniej spodziewana osoba... Marco.
-Chcę cię mieć już zawsze przy sobie! - powiedział po czym mnie przytulił – Na razie nie jako dziewczyna, narzeczona, ani przyjaciółka, lecz jako koleżanka. - wysiliłam się na uśmiech.
-Pogadajcie sobie, ja pójdę na górę. - powiedziałam unosząc kąciki ust ku górze.
Powędrowałam na górę do mojego tymczasowego pokoju i rzuciłam się na łóżko z płaczem.
Zdjęłam pierścionek od Marco... tak ten zaręczynowy, wyszłam na balkon i  z niego skoczyłam, ale nic mi się nie stało. Poszłam do mojego i Marco domu zabrałam portfel, kilka ciuchów i bieliznę. Pojechałam do Piszczków, bo oni mieli jechać dzisiaj do Polski, ale na moje nieszczęście pojechali wcześniej. Zatrzymałam na ulicy pierwszy lepszy autobus i pojechałam na lotnisko.
-No, ale proszę muszę pilnie jechać do Polski, moja mama właśnie urodziła dziecko! - skłamałam
-A w takiej sprawie to dobrze, oto bilet. - powiedziała sztucznie
Po chwili byłam już w samolocie, przesiadka była w Monachium i musiałam czekać 5 godzin.
-Hej Gabi – powiedziała do mnie dziewczyna, okazało się, że była to Amelka!
-Ammmmm! Co ty robisz w Monachium?!
-Amelka idziemy już? - powiedział Thomas...Muller?
-Gabi to jest Thomas – Thomas to jest Gabi moja przyjaciółka.
-Miło mi cię poznać – powiedział chłopak z uśmiechem.
-Mi również.
-Czyżby fanka Bayernu? - w środku aż tłumiłam się od śmiechu
-Nie? Sercem i rozumem za BVB. - powiedziałam dumnie.
-I ja też! - stanęła obok mnie
-Kotku, a myślałem... zrywam z tobą. - powiedział i się odwróci
Am zrobiła minę WTF?
-No przecież żartowałem. - pocałował ją
-Czułości na później. - zaśmiałam się
Czas mijał i mijał...
-Muszę lecieć pa!
-Pa! - powiedział Thomas
-Paaaa! Zadzwon do mnie – szepnęła przytulając mnie
Poszłam do samolotu i po 1.5 h byłam już w mojej ukochanej Polsce! W moim mieszkanku!
Miałam ponad 100 nie odebranych połączeń  od Marco i Mario, ale trudno. Wahałam się czy odebrać, odrzucić czy odpisać. Postanowiłam, że nic z tym nie zrobię, choć wiem, że cholernie się o mnie martwili.
Gdy miałam wychodzić do sklepu, gdyż lodówka świeciła pustkami, przed drzwiami zobaczyłam...