MUSIC
___________________________________________________________________________
Miałam
ponad 100 nie odebranych połączeń od Marco i Mario, ale
trudno. Wahałam się czy odebrać, odrzucić czy odpisać.
Postanowiłam, że nic z tym nie zrobię, choć wiem, że cholernie
się o mnie martwili.
Gdy miałam wychodzić do sklepu, gdyż lodówka świeciła pustkami, przed drzwiami zobaczyłam...Mario i Marco, po ich minach można było wywnioskować, że są wkurzeni? Trochę?
Gdy miałam wychodzić do sklepu, gdyż lodówka świeciła pustkami, przed drzwiami zobaczyłam...Mario i Marco, po ich minach można było wywnioskować, że są wkurzeni? Trochę?
-O
cześć chłopaki co wy tu robicie? - powiedziałam, tak jakby nic
się nie stało, bo kurde nic się nie stało! Wyjechałam tylko do
swojego ojczystego kraju, coś w tym jest złego?!
-My
się ciebie powinniśmy spytać co ty tu robisz!
-Ja
wychodzę do sklepu- powiedziałam z bananem na twarzy
-I
mówisz to tak jakby nic się nie stało? - zapytał Mario, parząc
na Marco.
-Niby
co się stało?! Co?! To, że chciałam się na tydzien, może 2
urwać od rzeczywistości?! Chciałam po prostu być w Polsce, bo nie
wytrzymałabym, przechodząc obok Marco obojętnie! Nie wytrzymałabym
dnia nie powiedząc mu jak bardzo go kocham, choć wiem, że on czuje
do mnie tylko przyjaźń! - zaczęłam płakać – Ja po tym jak
całował dzień przed imprezą jakąś śliczną blondynkę, a
następnie poszedł z nią do NASZEJ sypialni, nie powinnam już nic
do niego czuć, ale go kocham, nie potrafiłabym z dnia na dzień
zapomnieć o naszych wszystkich wspomnieniach, tych dobrych i tych
złych, nie da się przestać kochać, jeżeli naprawdę czuło bądź
czuje się coś do drugiej osoby, nie można przestać, miłosć
nawet ta pierwsza zostaje na całe życie! - rozpłakałam się na
dobre, zamknęłam im drzwi przed nosem i osunęłam się po nich,
schowałam twarz w kolana i zaczęłam płakać jeszcze bardziej,
słyszałam tylko głos Marco, żebym otworzyła, po chwili
usłyszałam huk, otworzyłam drzwi i zobaczyłam leżącego
zakrwawionego Marco nie ruszającego się .
-Coś
ty mu zrobił?!!
-No...
bo... ja chcia... chciałem mu dać nauczkę, bo nie chciałem żebyś
cierpiała... Przepraszam...
-Dzwonie
po karetkę!
chwile
potem
.
.
.
-I co? - spytał
-I co? - spytał
-Po..
wiedzieli, że już jadą. - powiedziałam, a łzy jeszcze bardziej
dawały się we znaki - Marco! Kotku! Obudź się!
Usłyszałam
syreny pogotowia.
-Co
mu się dokładnie stało?
-Ja...
ja go popchnąłem i upadł, a potem już się nie ruszał, i tak
zostało do teraz. - powiedział Mario po niemiecku, a ja musialam
przetłumaczyc.
-Wasz
przyjaciel ma krwiaka mózgu, który pękł przy silnym upadku...
musimy go szybko zabrać do szpitala! - powedział jeden z
ratowników,podczas gdy 2 innych pakowało Marco do ambulansu.
-Do
którego szpitala? - powiedziałam przez łzy
-Na
Banacha. Do widzenia!
I
pojechali...
-Mario...
- powiedziałam wtulając się w ciepły tors przyjaciela – A
jeżeli on nie przeżyje?
-Nie
wolno nam nawet tak myśleć! On jest silny! Przeżyje!
Narracja
3 – osobowa * 5 godzin później
Już
cały świat dowiedział się o wypadku tego – Marco Reusa. Cała
Borussia oraz jego przyjaciele i rodzina zebrali się w małym
szpitaliku na Banacha. Piłkarz miał właśnie operację, która
przedłuża się już 3 godziny. Była godzina 16:48, z sali wyszedł
lekarz. Młoda Jastrzębska podniosła się z krzesła i od razu
otworzyła usta i zapytała się starszego pana Walczak:
-Proszę
powiedzieć co z nim?
-No
więc... udało nam się powstrzymać krwawienie i usunąć krwiaka,
lecz to wszystko zależy od organizmu pana Marco, ta doba będzie
decydująca.. Przepraszam, ale muszę iść do innych pacjentów.
-A
proszę nam jeszcze powiedzieć ile będzie leżał w śpiączce?
-Uuuuh.....
w tej, w którą zapadł pan Reus od 5 dni do końca swojego życia...
Każdy
zaczął płakać... nie było wyjątków... Ich usta ułożyły się
w cieniutką linię, a oczy były spuchnięte od płaczu.
-Mamo,
aje wujek Malco pzeżyje plawda? - powiedział Nico – siostrzeniec
Marco.
-Tak,
przeżyje, mogę ci to obiecać – powiedziała Yvonne – siostra
blondyna, choć sama nie była pewna swoich słów...
*Gabi
*
Postanowiłam
pójść zapytać się lekarza, czy można do niego wejść,
powiedział, że tak, ale na 10 minut. Wchodzę... Gdy zobaczyłam
Marco, podpiętego do miliona kabelków zrobiło mi się słabo.
Usiadłam
na taborecie i złapałam go za rękę.
-Marco,
skarbie obudź się, proszę. Ja ciebie nadal kocham i nie wybacze
sobie, jeżeli się już nie obudzisz, to wszystko moja wina, gdybym
nie przyznała się do tego, że widziałam cię z tą blondi nie
doszłoby do tej całej akcji, wiedziałeś, że masz krwiaka? Kocham
cię, kochanie...
Musnęłam
delikatnie jego usta i już miałam wychodzić, gdyby nie piszczące
jednogłośnie oprogramowanie. To oznaczało tylko jedno...
-LEKARZ!
GDZIE JEST LEKARZ! ON UMIERA!
-Co
Gabi o czym ty mówisz?! - powiedział Piszczek, a chwile po tym
uszłyszałam głos lekarza: Proszę się odsunąć!
Widziałam
jak go reanimowali... tak cholernie się o niego bałam...
___________________________________________________________________________
Hej! Rozdizał po krótkiej nieobecności leci w wasze ręce do waszej oceny, jak tam chcecie :D
Szczerze mówiąc... płakałam jak pisałam o Marco i tym szpitalu ....
Jak myślicie Marco umrze czy nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz