sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 19

Amelka pogodziła się ze Svenem, lecz nie są razem, są przyjaciółmi. Ja, Am, Marco i Mario wielokrotnie namawialiśmy Olkę, aby wybaczyła tacie lecz ona unika tematu. Mario ostatnio dziwnie się zachowuje, wygląda jakby się zakochał. Ale no w kim... Ta myśl nurtuje mnie od tygodnia. 
Następny dzień, Oczami Marco

Dziś, deszczowa sobota 25 maja. Mój budzik zadzwonił, jak zawsze punktualnie o godzinie 6.30 i oznajmił mi początek tego dnia. 
Za oknem było dość ciemno i nic nie zachęcało mnie do wstania z łóżka i przytulania mojej ukochanej, lecz postanowiłem pokonać lenistwo.  Poranna gimnastyka m. in bieganie po parku i toaleta zajęły mi 40 minut, a o 8.10  byłem po śniadaniu, ubraniu się i musiałem obudzić dziewczyny. Zadzwoniłem do Amelki, by przyjechała z Olexandrą, ponieważ o 10 musimy być pod Signal Iduna Park. Gdy każdy był już gotowy do wyjścia, ruszyliśmy w stronę stadionu. Byliśmy pod stadionem, kiedy podbiegł do nas Łukasz z Ewą i Sarą. Olexandra siedziała z Sarą i Patrycją. Ja natomiast z Gabrysią i Amelką, a Łukasz z Ewą i Mario.
Po 40 minutach siedziałem przyklejony do szyby obserwując, oznaki lata i słuchając dyskusji Am i Gab.
Trening w Monachium, minął nam inaczej jak każdy inny trening przedmeczowy. Wiedzieliśmy, że musimy wygrać i nie obijaliśmy się, jak na każdym treningu. Gdy trening dobiegł końca poszliśmy z dziewczynami i całą drużyną na pizzę się trochę odstresować. Postanowiliśmy nie mówić nic trenerowi, ponieważ gdyby się dowiedział byłby na pewno na nas zły. Była godzina 16.11. Do meczu zostały 4 godz. i 34 minuty. Postanowiliśmy z własnej woli potrenować, by wygrać!
Oczami Gabi
Po pizzy, chłopaki poszli potrenować, a trener przydzielił nam pokoje. Byłam w pokoju z Amelią i Patrycją. Marco był z Mario i Matsem. Łukasz z Kubą. Dalej nie wiem, Klopp nie powiedział lecz wywiesił kartę kto jest z kim, my nie chciałyśmy sprawdzać, bo wolałyśmy odpoczywać przed meczem. 
Chłopaki wrócili do swoich pokoi, a my poszłyśmy potrenować. Tak... ja trenuję. Kocham ten sport! Przyznaje się bez bicia. 
W wieku 14 lat uczęszczałyśmy z Emilką do klubu Praga Warszawa. Lecz przestałyśmy ponieważ Emilka złapała kontuzję, która uniemożliwiła jej to. Była również dobrą bramkarką, lecz najlepiej prezentowała się na lewej obronie. Ja byłam napastnikiem lub pomocnikiem, tak jak mój autorytet piłkarski, który aktualnie jest moim przyszłym mężem.
Strzeliłam piękną bramkę Amelce, co zauważył Jurgen Klopp, cała drużyna z Dortmundu, dziennikarze. Wstyd mi było! Nagrali to! Każdy to zobaczy! Czułam jak moją twarz oblewają rumieńce, a jak każdy zaczął bić mi brawo – po prostu uciekłam. Nigdy nie lubiłam być wyróżniania. Gdy ktoś mnie wyróżniał uciekałam tak jak teraz. 
Mógł mnie ktoś wziąć za dziwną osobę, ale nie przejmuję się oceną innych.
-Hej! Czemu uciekłaś? - wparowali do mojego pokoju WSZYSCY.
-Po prostu nie lubie być wyróżniana – rzuciłam oschle
-Hej. Popatrz na mnie. - podniósł mi głowę Marco – Co się stało?
-Możemy porozmawiać na osobności? Przepraszam kochani. - rzuciłam
-Oczywiście. Chłopaki chodźcie! - powiedziała przyjaciółka 

-Marco... ja po prostu... to była moja pierwsza bramka od 9 lat! Ja z moją siostrą uczęszczałyśmy do szkółki piłkarskiej. Ona miała kontuzję, która umożliwiała jej grę w piłkę, a że byłyśmy bardzo zjednoczone ja też przestałam. Grałam w podstawowym składzie najlepszego klubu dla dziewcząt w Polsce! Kiedy strzeliłam bramkę, taką piękną koleżanki z zespołu były zachwycone, i wyróżniałam się właśnie tam. Zachwyt przerodził się w zazdrość. Od tej pory... w zespole dogadywałam się tylko z Emi. Zawsze marzyłam, aby zagrać choć 1 mecz w barwach Borussii.
-No chodź tu. - po 'tu' przytulił się do mnie.
-Dzięki, że jesteś. - musnęłam lekko jego usta
Oczami Marco
'Zawsze marzyłam, aby zagrać choć 1 mecz w Borussii' – te słowa utkwiły mi w pamięci. Zobaczę co da się zrobić.
Podszedłem do trenera i zacząłem rozmowę po minucie ciszy.
-Trenerze! Widział pan bramkę Gab, no nie? - nie dane było mi dokończyć
-Widziałem i bardzo chciałbym, by zagrała w dzisiejszym meczu. Będzie grać na pewno, ale nie od pierwszych minut. - puścił mi oczko z pogodnym uśmiechem jak zawsze
-Tak?! To super! Właśnie o to miałem trenera poprosić! Tylko niech trener nikomu nie mówi. Chciałbym, żeby to była niespodzianka – uśmiechnąłem się lekko 
-No leć już do szatni! Tylko godzina do meczu! Pamiętaj! 
-Dobrze treenerze. 
Udałem się do szatni. Czas w niej minął nam niesamowicie szybko. Wchodziliśmy na murawę. Martwiłem się o moją ukochaną, że coś jej się stanie, jednak trzeba być dobrej myśli.
5 minuta meczu, Lewy podaje piłkę do Mario on oddaje strzał i GOOOOOOOOOOOL!!!!!!
Borussia prowadzi 1-0 z Bayernem w Finale Ligi Mistrzów!
Kiedy nagle... Mats leży na murawie, zwija się z bólu! Arjen Robben! Zabije cie kiedys! Jeszcze chamsko się uśmiecha. Stanął mu na nodze. Kość mu wyszła... po chwili lekarze przybiegają z noszami. Robben czerwona kartka. Czas na zmianę...
(Oczami Gabi)
-Mats zwija się z bólu... Potrzebna jest zmiana trenerze! - krzyknęła na cały głos Amelka 
Trener szeptał coś na ucho sędziemu , by podyktował zmianę. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam! Usłyszałam swoje imię i nazwisko, że ja mam wejść! 
-No idź! Jesteś najlepsza! - szepnęła mi na ucho Amelia
-Gabi proszę. Dzięki tobie wygramy! - krzyczała Olexandra
~No dobra!~
-Ale to nie zgodne z prawem! Dyskwalifikacja! - oburzał się Robben
-Zamkni... zamknij się! Ona jest.. jest najlepsza! - powiedział przez ból Mats.
-Będzie grać i koniec. - powiedział na koniec sędzia.
Mecz znów się zaczął. Sędzia podyktował rzut wolny, który wykonywałam ja... i... i strzeliłam! Strzeliłam bramkę na 2:0! Cieszyłam się jak głupia, ale cóż? Która dziewczyna może grać w Borussii Dortmund i strzelić bramkę? Ja tych luksusów zaznałam. Cały mecz minął nam spokojnie, strzeliłam jeszcze 2 bramki pod rząd + ta trzecia = wykonałam hat-tricka! Wszystko to w pierwszej połowie. 
Po przerwie Kroos strzelił nam bramkę, następnie Alaba. Po tych dwóch bramkach strzelił mój ukochany.
Mecz dobiegł końca. BORUSSIA DORTMUND WYGRYWA LIGĘ MISTRZÓW Z BAYERNEM MONACHIUM WYNIKIEM 5:2! 
W szatni chłopaki gratulowali mi mówiąc, że to dzięki mnie wygraliśmy mecz! 
Amelka podała mi ubrania, które wzięła, ponieważ wiedziała o wszystkim. Przebrałam się  w ciuchy, które przyniosła mi przyjaciółka i pojechałyśmy do hotelu. Do Dortmundu wracamy jutro rano, o godz 4-5 nad ranem. 
Cieszyłam się, i to cholernie, że mogłam wystąpić w tym wspaniałym meczu! Nie uważam, że wygraliśmy dzięki mnie. Uważam, że każdy dał z siebie 100% wysiłku.
Dzisiejszy dzień, zapamiętam do końca życia i totalnie zaliczam go do udanych!


_________________________________________________________________


Hej! :* Macie rozdział XDD
Taki o wszystkim i niczym...
Ale weźcie wy oceniajcie :-3
Rozdział ogółem podoba mi się, lecz nie które momenty... ekhem :P 
Weźcie oceniajcie i wgl ;d 
Pozdrawiam ludzi którzy to czytają ;-)

DO NASTĘPNEGO! GAB ;*







wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 18

Gdy nagle do domu przyszła... Amelia z Olaxandrą. Mario poszedł tylnym wejściem. Mała zapukała do drzwi i krzyknęła, bym otworzyła.
-Hej Gabi – przytuliła mnie dziewczynka.
-Hej Olka – pocałowałam ją w policzek
-A o mnie zapomniałyście – udawała oburzoną Amelia.
-Nie mamuniu, prawda Gab?
-Prawda. - by nie wyjść na nie kulturalną osobę zaprosiłam je do środka.
-Marco Reus?!?!?! - krzyknęła mała
-We własnej osobie – uśmiechnął się ciepło – Nie przedstawisz mnie? - zwrócił się tym razem do mnie śmiejąc się z niczego.
-Wujek? Mogę do pana mówić wujek?
-Olka! - skarciła ją Ami.
-Nie nic nie szkodzi. Jak macie na imię?
-Ame...
-Ja mam na imię Olexandra, a to moja mama. - wskazała na Amelkę paluszkiem – Amelia. Ja mam na nazwisko Bender i nazwisko mamy, a mama ma na nazwisko Filipiak. - uśmiechnęła się.
-Jak ma na imię twój tata? - zdziwił się totalnie Reus, mała zaczęła płakać.
-Oleńko kochana wujo nie chciał. On nie wiedział. - pocieszałam ją. - Chodź zaprowadzę cię w tajemnicze miejsce. Daj rączkę.
-Aa gdz.. gdzie? - wychyliła główkę mała.
-Daj rączkę to zobaczysz. - zwróciłam się do niej.
(Oczami Olexandry)
Gabi zaprowadziła mnie do pokoiku jej córeczki, która spała. Dowiedziałam się, że ma na imię Patrycja i że ma pół roku. Chodzi i bawi się lalkami. Taką siostrzyczkę chciałabym mieć!
-Mama. - powiedziała mała dziewczynka.
-Nie – uśmiechnęłam się – Ola.
-Tata?
-Ola.
-Ola – uśmiechnęła się.
-Wujek! Gabi! Chodźcie! - wykrzyczałam.
Przybiegli z przerażeniem. Śmiałam się, ale po chwili powiedziałam o co mi chodziło.
Oja! Oja! Mama! Mama! Tata! Tata!- powiedziała Pati.
-Widzisz.! Masz na nią dobry wpływ Olu! - pogłaskał mnie wujek po głowie.
-Wujku.? A gdzie mama?
-Mama poszła załatwić sprawy, kochanie. - uśmiechnął się.
-Marco wychodzę! - krzyknęła Gabi i dała wujowi całus w polik.
-A ja? - upomniałam ją.
-O tobie bym nie zapomniała. - uśmiechnęła się i dała mi buziaka.
-Wujek... pokopiemy piłkę?
Nie minęła minutka, a ja, wujek Marco i Pati, siedzieliśmy w ogrodzie rozmawiając.
-To pokopiemy tą piłkę? - spytałam ponownie z radością
-We trójkę – uśmiechnął się i wskazał na Mario Gotze'go idącego do ogrodu.
-Wujek!!!! - przytuliłam go.
(Oczami Marco)
-Wujek!!!! - Olka przytuliła mojego przyjaciela, a on spojrzał na mnie z tą miną. |||
-Polubiła cię. - zaśmiałem się na co wszyscy uczyniliśmy to samo
-Mam na imię Olexandra, a na nazwisko Bender-Filipiak....Tylko nie pytaj o mojego tatusia, proszę
-Okay. Ja jestem Mario Gotze. - uśmiechnął się
-Wujki! To pokopiemy tą piłeczkę, czy nie?! - krzyknęła od strony tarasu.
-Tak chodź tu do nas! - krzyknął Gotze.
Pokopaliśmy piłkę i w samą porę zadzwoniła do mnie moja narzeczona.
-Skarbie. Olcia nocuje dziś u nas. Pojedź z nią po ubrania, jej jakieś ulubione weź. Ulica? Naprzeciwko Signal Iduna Park. Jak by coś było nie tak to dzwoń. Ja jestem u mamy, więc będę koło 22. Coś jeszcze? A no tak, klucze są pod wycieraczką. Coś jeszcze?
-Nie. Albo tak. Cieszę się, że mam przy sobie taką kobietę jak ty. - uśmiechnąłem się do telefonu
-Kocham cię. Daj mi młodą Filipiak do telefonu.
-Ja ją poinformuje. Papa.
Nic nie odpowiedziała, tylko rozłączyła się.
-Młoda mam dobrą wiadomość! Nocujesz u... wujka Marco i cioci Gabi!!!
Dziewczynka podskoczyła z radości, a ja z Mario wzięliśmy ją na ręce i wrzuciliśmy do basenu, a po chwili, my też tam wylądowaliśmy.
-Nie zaczyna się z sześcioletnią dziewczynką! - próbowała zachować powagę, jednak nie udało jej się to ponieważ ma kontakt wzrokowy z Gotzeus.
-Gotze zaopiekuj się Patrysią!
-Okay!
W samochodzie
-Wujek – szarpała mnie za ramię – kiedy dojedziemy?
-W grudniu popołudniu – przedrzeźniałem ją – już jesteśmy. To tu? - spytałem dla pewności.
-Tak! - uradowana pobiegła do pięknej \posesji z widokiem na SIP.
W domu Olxi.
-Oprowadź mnie. - zarządałem
-Właśnie miałam to zrobić. - uśmiechnęła się
-Tu jest sypialnia mamy, do której nigdy nie można wchodzić. Tu pokoik przemyśleń. Tu łazienka mamy. Tu  nasza wspólna. Tu garderoba. Tu kuchnia. Tu salon. I co najważniejsze! Tuu mój pokój! A tu moja łazienka. A tu garderoba. Mam nadzieję, że podoba ci się moje skromne mieszkanko. Stałem jak wryty. Co prawda ja miałem więcej pokoi, lecz ten dom naprawdę był zajebisty.
-Bardzo! - odpowiedziałem
-Które ubranka bierzesz skarbku?
-te, te, te i te ! I szczoteczkę do zębów i szczotkę do włosów i gumki!
-Nie za dużo tych ubrań?
-Nie. - usłyszałem w ramach odpowiedzi.
Wyszliśmy z posesji i kierowaliśmy się do samochodu. Gdy byliśmy przed bramą mojego domu zobaczyłem Sven'a. No tak.. mieszkamy na przeciwko siebie.
-Siema stary.! - powiedział w ramach przywitania.
-Zostaw nas! - usiłowała spoliczkować go mała.
-Olexandra?! To ty, a gdzie mama?
Mała nie odpowiedziała nic, tylko pobiegła do domu.
-Powiem ci na treningu. Spadam nara! - odpowiedziałem i pobiegłem za małą.
-Teraz pozwól księżniczko, że dwaj księcia cię odprowadzą, po domu! - zaśmiałem się
-No więc. TU  jest łazienka moja. Tu  Gabi sypialnia. Tu  nasza sypialnia. Tu moja sypialnia. Tu garderoba. Tu pokoik przemyśleń. Tu (2) nasza wspólna łazienka. Tu strych. Tu  kuchnia. Tu salon. Tu (1) pokój Patrycji. Tu pokój... twój, a tu... twojej mamy! Tak na wszelki wypadek. Mam nadzieję, że podoba ci się moje skromne mieszkanko. - uśmiechnąłem się do niej i Mario.
-Mój.?!Mojej mamy.?!
-Tak na wszelki wypadek. Mario go urządził dla ciebie, bo twojej mamie raczej nie potrzeba. Zapomniałbym. tu wasza wspólna łazienka. Wasze pokoje są połączone właśnie nią. A i tam na końcu korytarza 3 pokój dla gości.
-Masz extra mieszkanie! Wujachu!
-Co? - spytałem z miną WTF?
-Hah@! Wiedziałam, że cię zgaszę!
-Skąd znasz takie słowa?
-No jak to skąd? Od wujka Mario! - oboje przybili sobie piątki.
Gabi przyszła do domu i zjedliśmy kolację. Mario już nie było.
Posprzątałem, a Gabi poszła uśpić obie damy.
W środku nocy przyszedł do nas Sven.
-Chcę porozmawiać. - oznajmił stanowczo.

----------------------------------------------------------------------
Takim zakończeniem kończę rozdział. Linki pododaje jutro, bo dziś mialam dzien na wariata i rozdzial pisany na szybko. Olxa dużo namiesza w życiu Reusów ;D
Tylko tyle wam powiem . KC was pap ;*


sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 17 - Co ty do cholery z włosami masz?!

Rozdział 17



-Czy to?! Czy to Marco Reus?!! - zaczął cieszyć się niby mój brat
-Tak, ale.. my przyszliśmy w innej sprawie. - Reus wskazał palcem na mnie.
-Cześć Krzysiek – powiedziałam niepewnie – Możemy wejść?
-Jasne tylko kim...
-Dowiesz się jak pozwolisz nam wejść – zaśmiał się Reus, a wraz z nim mój eeee? Brat.

&U Krzyśka&
-Napijecie się herbaty, czy czegoś?
-Wody – powiedziałam i poprawiłam grzywkę, a dwaj panowie spojrzeli się.
Kiedy nalewał mi wodę, mój narzeczony poszedł sprawdzić jakie ma książki, i gdy ja spojrzałam się na niego, on odruchowo zamknął książkę.
-Proszę, usiądźcie. - wskazał na 2 wolne miejsca na zajebistej kanapie. - Dowiem się o co chodzi?
-No wię.. więc tak. Czy Mirosława Schlierenzauer, to twoja matka? A ty nazywasz się Krzysztof Jastrzębski?
-No tak, ale skąd ty o tym wiesz?
-Tak się składa, że jestem twoją siostrą. - powiedziałam, a gdy on uderzył pięścią o ścianę (widać było wyraźnie, że był zły) ja nie wytrzymałam... Rozkleiłam się jak małe dziecko. Dopiero Marco.. to on podniósł mnie wtedy na duchu. Przytulił, pocałował w czoło.
-Wiesz my już chyba pójdziemy. Do widzenia. - powiedział mój ukochany i trzasnął drzwiami.

&W domu&

Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Lecz potem zaczęłam rozmowę.
-Myślałam, że mnie zaakceptuje. Byłam głupia. Marco. Dziękuję. - powiedziałam z lekkim usmieszkiem na mojej bladej twarzy.

&Następny dzień&

Wstałam o 6. To dość wcześnie jak na mnie. Ubrałam się w dresy , ponieważ poszłam pobiegać. Pobiegłam do parku, naprzeciwko Signal Iduna, a tam minęłam się z osobnikiem z rodziny Jastrzębskich. Nie wytrzymałam i JA podbiegłam do niego, ale takim sprintem, no może trochę wolniejszym niż biegam na boisku, lecz sprintem. Szarpnęłam go za ramię i spytałam, czemu tak na mnie reaguje.
Usłyszałam tylko... ciszę. Tą samą co sprzed półtora roku w tak jakby moim domu. Usiadłam na ławce i zaczęłam szlochać. Byłam roztrzęsiona, nie mogłam biegać w tym stanie. Chciałabym poznać, nawet bardzo chciałabym go poznać. Chciałabym go tak cholernie przytulić, poczuć od kilku lat, że mam rodzinę. Co prawda mam Marco, mamę, do której się aktualnie przyzwyczajam, Patrycję, Ewę, Borussię oraz jej całą jedenastkę, ale to nie to samo co rodzeństwo.
-Mamusiu... czemu ta pani płaczee? - spytała dziewczynka wyglądająca mi na około 6 lat.
-Nie wiem córeczko, chodź. - złapała dziewczynkę za rączkę, lecz mała sprzeciwiła się, a po chwili siedziała obok mnie. Zauważyłam, że miała koszulkę Borussi, wraz z numerem mojego ukochanego.
-Co się stało? - spytała i spojrzała się na moją czerwoną twarz.
-Wiesz co... - odgarnęłam włosy z oczu dziecka. - brat... chyba brat ma mnie gdzieś. - teraz rozszlochałam się na dobre, a ona nic nie odpowiedziała, tylko przytuliła się do mnie. Jej mama patrzyła się tylko na nią z politowaniem, a ja bojąc się odezwać, powiedziałam, że mądre z niej dziecko.
-Jak się nazywasz? - spytała matka dziecka.
-Gabrysia Jastrzębska, a ty?
-Amelia Filipiak. - uśmiechnęła się do mnie, a następnie dała mi karteczkę ze swoim numerem telefonu.
-Dzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebować. - puściła mi oczko, oraz złapała małą za rączkę i poszła. Z naszej rozmowy dowiedziałam się, że nazywa się Amelia Filipiak, a jej córka to Olaxandra Bender?! Bender?! Serio?! Albo to zbieg okoliczności, albo po prostu Sven – jeden z przyjaciół mojego chłopaka, bezczelnie ja wykorzystał, kiedy miała 15 lat. Bo ma teraz 21.
-Będę musiała z nim pogadać – westchnęłam i szykowałam się pomału do domu, zobaczyłam tam.... jakiegoś kolesia. Zaraz, zaraz to był... to był Goetze?!
-Co on z włosami zrobił do cholery?! - pomyślałam.
-Mario?! - podbiegłam do niego.
-Boże Gabi jak mnie przestraszyłaś. A tak w ogóle to cześć. Co tu robisz?
-Biegam, ale ty mi lepiej powiedz co ty masz z włosami! Rudy-blond?! Powaliło cię?!
-Tak, powaliło mnie – zaśmiał się – A co ty taka oschła?
-Chodź szybko do domu, opowiem ci.
Pociągnęłam go za rękę i pobiegliśmy razem do mojego i Marco domu.
Poszłam się ubrać w to.
Opowiedziałam mu przebieg historii, a on powiedział, że mi współczuje. Przytulił mnie i pocałował w polik, akurat wtedy, gdy na dół zszedł Marco.
-Cześć kochanie. - podszedł do mnie i pocałował mnie. - Gdzie Pati i co to za kolo?
-Pati jest przecież u mojej mamy sklerozo. A ty lepiej zobacz co twój przyjaciel ze sobą zrobił!
-Nie...
-Tak...
Marco miał z Goetze niezłą bekę, gdy nagle do domu przyszła...... z ….

          ________________________________________________________

                                    Hej!
Dziekuje za nominacje do LBA ;)
Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;)

Do następnego. Gab ;3



piątek, 18 kwietnia 2014

Liebster Awards ♥

Zostałam nominowana do Liebster Award, przez tego bloga. ;)) Dziękuję ;*

1. Cechy charakteru.
Pomocna, miła i szalona oraz szczera ;))
2. Ulubiony klub ?.
Borussia Dortmund oczywiście ;dd
3. Czy byłaś na meczy Swojej ukochanej drużyny ?.
Nie, ale byłam na meczu Reprezentacji.
4. Za co lubisz piłkę nożną ?.
Za wspaniałe emocje podczas każdego meczu. Ogółem za wszystko ♥
5. Ulubiony piłkarz ?.
Marco Reus ;*
6. Co lubisz robić w wolnym czasie ?.
Grać w nogę oraz pisać bloga
7. Czym się interesujesz ?.
Piłką nożną, tańcem
8. Ulubiony cytat ?.
- A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? - spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. - Co wtedy? - Nic wielkiego. - zapewnił go Puchatek. - Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika. ♥
9. Żałujesz czegoś w Swoim życiu ?.
Nie ;p
10. Ulubiony kolor ?.
Żółty, czarny, niebieski i biały :)
11. Podoba Ci się mój blog ?. :))
Bardzo ♥

Pytania ode mnie:

1. Jak masz na imię?
2. Ile masz lat?
3. Ulubiony piłkarz?
4. Ulubione zwierzę?
5. Byłaś na meczu reprezentacji, lub ulubionej drużyny?
6. Wymarzony zawód?
7. Jakie sporty uprawiasz?
8. Co spowodowało, że zaczęłaś pisać bloga? :))


Nominuję:

http://zakochanewdortmundzie.blogspot.com/

http://jameinbrudermarcoreus.blogspot.com/

http://bvbstory.blogspot.com/

http://wpewnymmomenciewszystkosiezmieni.blogspot.com/

http://i-dream-you-still-here.blogspot.com/

http://zayn-malik-fanfiction1993.blogspot.com/

Buziaki, Gab ;dd

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 16

Po jakimś czasie, a raczej trzech miesiącach moje relacje z Marco polepszyły się, są takie jak przedtem. Wyszłam ze szpitala, a z Madzią nie utrzymuje kontaktu. Szczerze mówiąc – po tym co mi zrobiła, i tak mi jej brakuje, ale jednak nie mogę jej wybaczyć. Zbliżał się początek maja, a 1 czerwca mamy wziąć ślub.
-Kochanie... Dostałaś list... - powiedział Marco wchodzący do domu z treningu. - Klopp znalazł w skrzynce na Signal Iduna.
-Na Idunę? Od kogo? Podaj – zaczęłam odrywać kopertę, a to co w niej znalazłam... List! List od moich rodziców. Zaczęłam czytać...
                                                                                                                     Karlsruhe 28.04.2014 r.

                                               Kochana Córeczko!

Przemyślałam wszystko i nie słusznie osądziłam cię. Ja i tata rozwiedliśmy się i kiedy to się stało zaczęłam to sobie powoli przypominać. Śmierć Emilki, wyjechanie do Dortmundu, śmierć mojej siostry. Wiem, że nie radziłaś sobie z problemami i zaczęłaś się ciąć. Wiem, że jesteś z Marco Reusem, niemieckim piłkarzem. Dowiedziałam się o tobie wszystkiego. A jest coś czego nie wiem? Jeśli tak, powiedz.
Mamy tylko 4 godziny drogi od siebie, a tu masz mój nowy numer: 987788230.
Dzwoń kiedy tylko masz jakiś problem.
                                                                             Całuję. Mama ;)
-Kochanie, co jest? - zaczął pytać Marco, lecz ja dałam mu list i przeczytał. - Zadzwoń! Zadzwoń do swojej mamy! Potrzebujecie się wzajemnie!
Nic nie odpowiedziałam tylko wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam, podałam mojej rodzicielce mój, nasz adres a ona powiedziała, że już wsiada w samochód i jedzie do mnie. Po głosie słychać było, że ma łzy w oczach. Była 11 więc mama powinna być za 2,5 godziny. Powiedziałam Marco, że moja matka tu przyjedzie, a on poszedł się wykąpać i ubrać. Ubrałam Pati w śliczną sukieneczkę, a sama przebrałam się w to..
Po 3 godzinach przyjechała, przedstawiłam ją Marco, i poszłam na górę po Patrycję. Zdziwiła się, ale jednocześnie cieszyła, że ma wnusię.
-Pyszne! - pochwaliła nas (bo jeszcze nie wiedziała kto to zrobił) – Kto to zrobił?
-Marco – uśmiechnęłam się do niego, a on do mojej mamy, a następnie do mnie.
Relacje z moją mamą chyba zostały odbudowane. Cieszyłam się, a jednocześnie w środku czułam trochę żal do mojego ojca. Nienawidzę go. Nienawidzę! Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Otworzę – powiedział mój luby.
-Kim pan jest?!
-Ojcem Gabryśki! Jest w domu?!
-Nie ma...
Ja i moja matka schowałyśmy się na górze i po chwili Reus przyszedł do nas z informacją, że ojciec kazał przekazać, że ona i Emilka były adoptowane i że mają też brata, który ma 27 lat.
-Wiedziałaś o wszystkim? - spytałam
-Nie! On kłamie. To znaczy macie brata, ale nie jesteście adoptowane. Przysięgam ci.
-A jak on ma na imię? Czemu mi... nie powiedziałaś?
-Ma na imię Krzysiek. Bo nie wiedziałam jaka będzie twoja reaaakcja.... - tłumaczyła się Marlena – matka Jastrzębskiej.
-Daj mi jego numer.
Dała mi jego numer, podał nam adres, a my we czwórkę pojechaliśmy do Krzyśka.
Gdy byliśmy już przed drzwiami pomyślałam.
-No cóż... raz się żyje...

                              _____________________________________________


Kolejny beznadziejny rozdział ^^ 
Papa! 




























poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 15


                                                             (( Narracja 3-osobowa ))


-Po co tu przyszedłeś? - zapytała łagodnie, lecz widać było, że cierpi.
-Porozmawiać. Gabi...- złapał jej rękę, ona jednak szybko ją odsunęła. - to ona! Ona zawiniła, fotoreporterzy potrafią ze wszystkiego zrobić 'ciekawy' artykuł. Proszę, daj mi tą jedną, jedyną szansę. Proszę – ponownie złapał jej rękę, lecz tym razem, nie odsuwała się.
-Przemyślę to. A teraz jeśli możesz wyjdź. Chcę pobyć sama. - podkreśliła ostatnie słowo .
On zdobył się na lekki, prawie nie widoczny uśmiech w jej stronę.


                                                                         * * *


Rzuciłam się na łóżko, wzięłam lekki wdech, wydech. Nigdy nie czułam się podobnie, straciłam 2 najbliższe mi osoby. Strasznie bolała mnie głowa, na głowie miałam dużo problemów. Wzięłam do ręki żyletkę, którą znalazłam w 3 od góry szufladzie, mojej komody. Ludzie będą uważać mnie za chorą psychicznie, lecz ja nie potrafię!
~Do zobaczenia Emilka~ - pomyślałam.
Kropelki krwi kapały na pastelową podłogę, czarne kropki pojawiły mi się przed oczyma. Upadłam.

                                                                            * * *
                                                                oczami Ewy
Usłyszałam huk, dobiegający z pokoju Gabrysi. Poszłam sprawdzić co się stało. Weszłam do pokoju i zaczęłam płakać. Wołałam Łukasza, Marco. Po chwili przybiegł przyjaciel mojego męża, Łukasz był w ogrodzie i podlewał kwiaty. Obok Gabi leżała żyletka. Czy ona chciała się zabić?!
-Marco! Wzywaj pogotowie!
-Leć po Łukasza! - krzyczał – Dlaczego ona chciała to zrobić? To z mojej winy?
-Nie wiem Marco nie wiem. Teraz najważniejsze jest, by ona przeżyła. Gdzie są dziewczynki?
-W pokoju Sary.
Pobiegłam po Łukasza.
-Oddycha, lecz musimy zabrać ją , ponieważ jej stan jest poważny. - po tych słowach wzięli ją na nosze – Jedna osoba może z nią jechać.
-To ja pojadę. - powiedział Reus
-A kim pan jest? - zapytał mężczyzna z pogotowia
-Ja jestem chłopakiem Pani Jastrzębskiej. - odpowiedział Marco, chowając twarz w dłonie
Wezwaliśmy p. Zoe Kowalczyk*, żeby zaopiekowała się dziewczynkami, a sami pojechaliśmy za karetką do szpitala.
Łukasz i ja cały czas pocieszaliśmy Marco, że ona przeżyje choć sami tego nie wiedzieliśmy.
-Mam twardą dziewczynę, ona musi przeżyć! - powiedział prawie nie słyszalnie. Po chwili z sali, na której leżała Jastrzębska, wyszedł lekarz.
-Jej stan jest stabilny, może do niej wejść tylko jedna osoba, i będzie to pan Reus, potem pani Ewa, a następnie pan Łukasz. Co prawda były małe komplikacje przy operacji, ale to twarda kobieta. Będzie żyć. - przytaknął nam lekarz i dał nam swoją wizytówkę, z której dowiedzieliśmy się, że doktor nazywa się Eryk Wajman*.
Przyglądałam się jej przez szybę. Była taka blada. 

                              _________________________________________

Hejka. Co do rozdziału krótki i beznadziejny ;___; 
Podoba sie nowy wyglad? 
A w ogole rozdzial blog? 
Dzieki wam wszystkim za komentarze i dziekuje Asi Kowalczyk :3 za stworzenie bloga o twoich zainteresowaniach i moich zainteresowaniach. :3
JUtro rewanż. Wierzę w BVB! :) 

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 14

Rozdział 14

-Co?! Marco, ja nigdzie nie odchodzę – z płaczu wyrwał mnie głos mojej ukochanej.
-Obiecaj, że zawsze będziesz – objąłem ją – żyjesz i to dla mnie ważne
-Okej... obiecuję, ale czemu miałabym nie żyć?
-Opowiem ci rano, skarbie. Chodźmy spać – otuliłem nas ciepłą kołdrą i poszliśmy spać – znowu .




                                                                            * * *




Obudziły mnie promienie słońca. Według zegara ściennego, była godzina 8.30. Moje dwie dziewczyny jeszcze spały, więc poszedłem do kuchni zrobić tosty z szynką, serem i oczywiście kethupem.
O mało co nie upuściłem jednego z talerzy, ponieważ Gabi z Patrysią na rękach, akurat zeszły na dół i mała zaczęła płakać. Pewnie chce jeść, lub żeby jej przewinąć pieluszkę.
-Hej misiu. - musnęła lekko moje wargi – Opowiesz mi po śniadaniu, co?
-Tak tak.
Zjedliśmy szybko, a następnie ja opowiedziałem jej przebieg mojego snu, który wyglądał strasznie realistycznie
-Marco to tylko zły sen. Ja jestem, stoję przed tobą i żyję. - uśmiechnęła się do mnie.
-Na szczęście.
-Wiesz... ja się zbieram... na trening.
-Do zobaczenia – odparłam ze śmiechem, co odwzajemnił mój luby.




                                                                  * * *


-To po co chciałaś się spotkać? - uśmiechnąłem się przyjacielsko do niewysokiej brunetki.
-Po to – zaczęła muskać moje usta
-Jesteś moją przyjaciółką, przyjaźnisz się z Gabi, jesteś z moim najlepszym kumplem, mam dziewczynę. Tylko przyjaciółką! - pomachałem jej ręką przed ślicznymi, brązowymi oczami. Miało to być coś typu ''ziemia do Magdy''
-Ja cię kocham! - powiedziała na odchodnym, przyjaciółka mojej przyjaciółki, lecz jednocześnie dziewczyny.
-Słuchaj nie mam siły się kłócić, więc do widzenia! - odwróciłem się



                                                                 * * *


-Hej kochanie, co to za walizki? - zauważyłem, gdy wszedłem do domu.
Nie zdążyłem, rozebrać z siebie butów, gdy Gabi nie pocałowała mnie, jak to zwykle robi, przeczytałem kartkę i na niej... pierścionek zaręczynowy!
Treść na kartce brzmiała:

Gdy spojrzysz na mojego laptopa, zobaczysz czemu uciekłam . Nie szukaj nas. Kiedy to przeczytasz... będziemy już w 'raju'

                                                                                   Twoja była Gabrysia.

Czyżby ona chciała zabić siebie i Pati?! A może zrobili zdjęcie, na którym jest pokazane, jak Magda...
Zerknąłem ukradkiem na ekran mojego telefonu, a następnie udałem się na górę, by odczytać czemu dziewczyny uciekły.
Znalazłem tam... artykuł, którego treść...

                                                           MARCO REUS 
                                                       ma nową dziewczynę?!
                                                              (są dowody)
                       
                          Ostatnio przed stadionem dortmundczyków Marco Reus, zna-
                               leziony z przyjaciółką swojej dziewczyny (lub byłej dzie-
                           wczyny) Gabrieli Jastrzębskiej (23 l.) Magdaleną Chojnicką (23 l.)
                                                        Czyżby on i piękna piwnooka
                                                           Polka zerwali zaręczyny?!
                                                                   Oto zdjęcia:

-O cholera. Te hieny potrafią dopaść wszędzie człowieka! Ja muszę ją odnaleść! - myślałem
Był 29 październik. Ewa, Sara i Łukasz Piszczek pojechali do Polski na cmentarz, na wszystkich świętych. No jasne! One mogą być w Polsce! Muszę do nich jechać!

                                                                   * * *




-Ewa, ale jak oni mogli! - szlochałam
-Nie wiem, kochanie. Ja odkąd tylko poznałam tą dziewczynę, patrzyłam jak patrzy na Marco. Widziałam! To ona pewnie, zaczęla go całować! - Ewa była ciut poddenerwowana
-Gabi cemu płoczesz? - dopytywała się Sarcia
-Bo wu.... - Łukasz mi przerwał:
-Bo Gabcia się uderzyła w główkę i teraz ją boli.
-No właśnie – zdobyłam się na lekki usmiech do małej Piszczek
Było już po 22 gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszła otworzyć moja aktualnie najbliższa mi osoba – Ewa
-O cholerka – teraz się narobiło! Idź z Sarą na górę. To Reus!
-Teraz to już w ogóle – burknęłam pod nosem
-Chodź Sara – rzekłam do mojej małej rozmówczyni
. Odprowadziłam ją do jej pokoiku, a sama odpłynęłam do Krainy Morfeusza.
Z rozmowy Marco, Łukiego i Ewy w progu usłyszałam tylko począwszy od żenśkiego głosu ćwiartkę rozmowy.:
-Co ty tu jeszcze chcesz?!
-Chcę porozmawiać z Gabi. Proszę. - powiedział mój luby głosem, błagalnym, spokojnym lecz stanowczym.
-To mogłeś nie całować się z tą lafiryndą! - krzyknął Łuki
-Mogę wejść? - ponowił proźbę Reus
-No. Dobrze. - powiedziała jąkając się Ewka.
Dalej nie usłyszałam, ponieważ zrobiłam się senna i zasnęłam, szybko, rozmyślając o tym,co będzie dalej, jak z nami będzie?




                                                                  * * *




Obudziły mnie promienie słonća,wyszłam na balkon pokoju gościnnego, by zobaczyć czy na dworzu jest zimno czy ciepło i jak się okazało – jak na jesień jest wiosennie – a przynajmniej moim zdaniem.
-Hej co dziś na śniadanie i gdzie jest Pat... - nie dokończyłam, bo usłyszałam coś, a raczej kogoś głos.
-Gabi choć na górę porozmawiać. - możecie się domyślać kto to... wysoki mężczyzna, blondyn, brązowo-zielone oczy, idealnie, ale to idealnie ułożone włosy. Parzyłam się na Ewę i klnęłam pod nosem, lecz nie byłam na nią zła. Chciała dobrze.
Powiedziałam do niego, że się ubiorę, umyję , umaluję i wtedy porozmawiamy. Po 15 minutach szykowania swojego wyglądu, podeszłam do niego i poprosiłam go na rozmowę.
A zapowiadał się taki piękny dzień...
_______________________________________________________________________

 Rozdział powyższy nie tryska niczym -.-
Sorry, że nie było mnie tak długo, ale problemy ze zdrowiem, szkołą, skręcenie kolana ech...
Dobra nie żale się wam, więc oceniajcie :3
Jak widać Marco i Gabi...