Rozdział 17
-Czy to?! Czy to Marco Reus?!! - zaczął
cieszyć się niby mój brat
-Tak, ale.. my przyszliśmy w innej
sprawie. - Reus wskazał palcem na mnie.
-Cześć Krzysiek – powiedziałam
niepewnie – Możemy wejść?
-Jasne tylko kim...
-Dowiesz się jak pozwolisz nam wejść
– zaśmiał się Reus, a wraz z nim mój eeee? Brat.
&U Krzyśka&
-Napijecie się herbaty, czy czegoś?
-Wody – powiedziałam i poprawiłam
grzywkę, a dwaj panowie spojrzeli się.
Kiedy nalewał mi wodę, mój
narzeczony poszedł sprawdzić jakie ma książki, i gdy ja
spojrzałam się na niego, on odruchowo zamknął książkę.
-Proszę, usiądźcie. - wskazał na 2
wolne miejsca na zajebistej kanapie. - Dowiem się o co chodzi?
-No wię.. więc tak. Czy Mirosława
Schlierenzauer, to twoja matka? A ty nazywasz się Krzysztof
Jastrzębski?
-No tak, ale skąd ty o tym wiesz?
-Tak się składa, że jestem twoją
siostrą. - powiedziałam, a gdy on uderzył pięścią o ścianę
(widać było wyraźnie, że był zły) ja nie wytrzymałam...
Rozkleiłam się jak małe dziecko. Dopiero Marco.. to on podniósł
mnie wtedy na duchu. Przytulił, pocałował w czoło.
-Wiesz my już chyba pójdziemy. Do
widzenia. - powiedział mój ukochany i trzasnął drzwiami.
&W domu&
Przez całą drogę nie odzywaliśmy
się do siebie. Lecz potem zaczęłam rozmowę.
-Myślałam, że mnie zaakceptuje.
Byłam głupia. Marco. Dziękuję. - powiedziałam z lekkim
usmieszkiem na mojej bladej twarzy.
&Następny dzień&
Wstałam o 6. To dość wcześnie jak
na mnie. Ubrałam się w dresy , ponieważ poszłam pobiegać.
Pobiegłam do parku, naprzeciwko Signal Iduna, a tam minęłam się z
osobnikiem z rodziny Jastrzębskich. Nie wytrzymałam i JA podbiegłam
do niego, ale takim sprintem, no może trochę wolniejszym niż
biegam na boisku, lecz sprintem. Szarpnęłam go za ramię i
spytałam, czemu tak na mnie reaguje.
Usłyszałam tylko... ciszę. Tą samą
co sprzed półtora roku w tak jakby moim domu. Usiadłam na ławce i
zaczęłam szlochać. Byłam roztrzęsiona, nie mogłam biegać w tym
stanie. Chciałabym poznać, nawet bardzo chciałabym go poznać.
Chciałabym go tak cholernie przytulić, poczuć od kilku lat, że
mam rodzinę. Co prawda mam Marco, mamę, do której się aktualnie
przyzwyczajam, Patrycję, Ewę, Borussię oraz jej całą jedenastkę,
ale to nie to samo co rodzeństwo.
-Mamusiu... czemu ta pani płaczee? -
spytała dziewczynka wyglądająca mi na około 6 lat.
-Nie wiem córeczko, chodź. - złapała
dziewczynkę za rączkę, lecz mała sprzeciwiła się, a po chwili
siedziała obok mnie. Zauważyłam, że miała koszulkę Borussi,
wraz z numerem mojego ukochanego.
-Co się stało? - spytała i spojrzała
się na moją czerwoną twarz.
-Wiesz co... - odgarnęłam włosy z
oczu dziecka. - brat... chyba brat ma mnie gdzieś. - teraz
rozszlochałam się na dobre, a ona nic nie odpowiedziała, tylko
przytuliła się do mnie. Jej mama patrzyła się tylko na nią z
politowaniem, a ja bojąc się odezwać, powiedziałam, że mądre z
niej dziecko.
-Jak się nazywasz? - spytała matka
dziecka.
-Gabrysia Jastrzębska, a ty?
-Amelia Filipiak. - uśmiechnęła się
do mnie, a następnie dała mi karteczkę ze swoim numerem telefonu.
-Dzwoń, jeśli będziesz czegoś
potrzebować. - puściła mi oczko, oraz złapała małą za rączkę
i poszła. Z naszej rozmowy dowiedziałam się, że nazywa się
Amelia Filipiak, a jej córka to Olaxandra Bender?! Bender?! Serio?!
Albo to zbieg okoliczności, albo po prostu Sven – jeden z
przyjaciół mojego chłopaka, bezczelnie ja wykorzystał, kiedy
miała 15 lat. Bo ma teraz 21.
-Będę musiała z nim pogadać –
westchnęłam i szykowałam się pomału do domu, zobaczyłam tam....
jakiegoś kolesia. Zaraz, zaraz to był... to był Goetze?!
-Co on z włosami zrobił do cholery?!
- pomyślałam.
-Mario?! - podbiegłam do niego.
-Boże Gabi jak mnie przestraszyłaś.
A tak w ogóle to cześć. Co tu robisz?
-Biegam, ale ty mi lepiej powiedz co ty
masz z włosami! Rudy-blond?! Powaliło cię?!
-Tak, powaliło mnie – zaśmiał się
– A co ty taka oschła?
-Chodź szybko do domu, opowiem ci.
Pociągnęłam go za rękę i
pobiegliśmy razem do mojego i Marco domu.
Poszłam się ubrać w to.
Opowiedziałam mu przebieg historii, a
on powiedział, że mi współczuje. Przytulił mnie i pocałował w
polik, akurat wtedy, gdy na dół zszedł Marco.
-Cześć kochanie. - podszedł do mnie
i pocałował mnie. - Gdzie Pati i co to za kolo?
-Pati jest przecież u mojej mamy
sklerozo. A ty lepiej zobacz co twój przyjaciel ze sobą zrobił!
-Nie...
-Tak...
Marco miał z Goetze niezłą bekę,
gdy nagle do domu przyszła...... z ….
________________________________________________________
Hej!
Dziekuje za nominacje do LBA ;)
Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;)
Do następnego. Gab ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz