poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 16

Po jakimś czasie, a raczej trzech miesiącach moje relacje z Marco polepszyły się, są takie jak przedtem. Wyszłam ze szpitala, a z Madzią nie utrzymuje kontaktu. Szczerze mówiąc – po tym co mi zrobiła, i tak mi jej brakuje, ale jednak nie mogę jej wybaczyć. Zbliżał się początek maja, a 1 czerwca mamy wziąć ślub.
-Kochanie... Dostałaś list... - powiedział Marco wchodzący do domu z treningu. - Klopp znalazł w skrzynce na Signal Iduna.
-Na Idunę? Od kogo? Podaj – zaczęłam odrywać kopertę, a to co w niej znalazłam... List! List od moich rodziców. Zaczęłam czytać...
                                                                                                                     Karlsruhe 28.04.2014 r.

                                               Kochana Córeczko!

Przemyślałam wszystko i nie słusznie osądziłam cię. Ja i tata rozwiedliśmy się i kiedy to się stało zaczęłam to sobie powoli przypominać. Śmierć Emilki, wyjechanie do Dortmundu, śmierć mojej siostry. Wiem, że nie radziłaś sobie z problemami i zaczęłaś się ciąć. Wiem, że jesteś z Marco Reusem, niemieckim piłkarzem. Dowiedziałam się o tobie wszystkiego. A jest coś czego nie wiem? Jeśli tak, powiedz.
Mamy tylko 4 godziny drogi od siebie, a tu masz mój nowy numer: 987788230.
Dzwoń kiedy tylko masz jakiś problem.
                                                                             Całuję. Mama ;)
-Kochanie, co jest? - zaczął pytać Marco, lecz ja dałam mu list i przeczytał. - Zadzwoń! Zadzwoń do swojej mamy! Potrzebujecie się wzajemnie!
Nic nie odpowiedziałam tylko wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam, podałam mojej rodzicielce mój, nasz adres a ona powiedziała, że już wsiada w samochód i jedzie do mnie. Po głosie słychać było, że ma łzy w oczach. Była 11 więc mama powinna być za 2,5 godziny. Powiedziałam Marco, że moja matka tu przyjedzie, a on poszedł się wykąpać i ubrać. Ubrałam Pati w śliczną sukieneczkę, a sama przebrałam się w to..
Po 3 godzinach przyjechała, przedstawiłam ją Marco, i poszłam na górę po Patrycję. Zdziwiła się, ale jednocześnie cieszyła, że ma wnusię.
-Pyszne! - pochwaliła nas (bo jeszcze nie wiedziała kto to zrobił) – Kto to zrobił?
-Marco – uśmiechnęłam się do niego, a on do mojej mamy, a następnie do mnie.
Relacje z moją mamą chyba zostały odbudowane. Cieszyłam się, a jednocześnie w środku czułam trochę żal do mojego ojca. Nienawidzę go. Nienawidzę! Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Otworzę – powiedział mój luby.
-Kim pan jest?!
-Ojcem Gabryśki! Jest w domu?!
-Nie ma...
Ja i moja matka schowałyśmy się na górze i po chwili Reus przyszedł do nas z informacją, że ojciec kazał przekazać, że ona i Emilka były adoptowane i że mają też brata, który ma 27 lat.
-Wiedziałaś o wszystkim? - spytałam
-Nie! On kłamie. To znaczy macie brata, ale nie jesteście adoptowane. Przysięgam ci.
-A jak on ma na imię? Czemu mi... nie powiedziałaś?
-Ma na imię Krzysiek. Bo nie wiedziałam jaka będzie twoja reaaakcja.... - tłumaczyła się Marlena – matka Jastrzębskiej.
-Daj mi jego numer.
Dała mi jego numer, podał nam adres, a my we czwórkę pojechaliśmy do Krzyśka.
Gdy byliśmy już przed drzwiami pomyślałam.
-No cóż... raz się żyje...

                              _____________________________________________


Kolejny beznadziejny rozdział ^^ 
Papa! 




























2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział niesamowity.
    Zazdroszczę talentu. :3
    Tylko mam pytanko.
    Dlaczego taki króciutki ??
    Bloga czytam od rana, i w miarę szybko doszłam do tego rozdziału.
    Niesamowity tylko dla mnie za krótki <3
    POZDRAWIAM, CAŁUJĘ I ZAPRASZAM DO SIEBIE. <3
    http://borussssssia.blogspot.com/
    Nominowałam cię do Liebster Award. <3

    OdpowiedzUsuń