Po jakimś czasie, a raczej trzech
miesiącach moje relacje z Marco polepszyły się, są takie jak
przedtem. Wyszłam ze szpitala, a z Madzią nie utrzymuje kontaktu.
Szczerze mówiąc – po tym co mi zrobiła, i tak mi jej brakuje,
ale jednak nie mogę jej wybaczyć. Zbliżał się początek maja, a
1 czerwca mamy wziąć ślub.
-Kochanie... Dostałaś list... -
powiedział Marco wchodzący do domu z treningu. - Klopp znalazł w
skrzynce na Signal Iduna.
-Na Idunę? Od kogo? Podaj – zaczęłam
odrywać kopertę, a to co w niej znalazłam... List! List od moich
rodziców. Zaczęłam czytać...
Karlsruhe
28.04.2014
r.
Kochana
Córeczko!
Przemyślałam
wszystko i nie słusznie osądziłam cię. Ja i tata rozwiedliśmy
się i kiedy to się stało zaczęłam to sobie powoli przypominać.
Śmierć Emilki, wyjechanie do Dortmundu, śmierć mojej siostry.
Wiem, że nie radziłaś sobie z problemami i zaczęłaś się ciąć.
Wiem, że jesteś z Marco Reusem, niemieckim piłkarzem. Dowiedziałam
się o tobie wszystkiego. A jest coś czego nie wiem? Jeśli tak,
powiedz.
Mamy
tylko 4 godziny drogi od siebie, a tu masz mój nowy numer:
987788230.
Dzwoń
kiedy tylko masz jakiś problem.
Całuję.
Mama ;)
-Kochanie,
co jest? - zaczął pytać Marco, lecz ja dałam mu list i
przeczytał. - Zadzwoń! Zadzwoń do swojej mamy! Potrzebujecie się
wzajemnie!
Nic
nie odpowiedziałam tylko wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam,
podałam mojej rodzicielce mój, nasz adres a ona powiedziała, że
już wsiada w samochód i jedzie do mnie. Po głosie słychać było,
że ma łzy w oczach. Była 11 więc mama powinna być za 2,5
godziny. Powiedziałam Marco, że moja matka tu przyjedzie, a on
poszedł się wykąpać i ubrać. Ubrałam Pati w śliczną sukieneczkę, a sama przebrałam się w to..
Po 3 godzinach
przyjechała, przedstawiłam ją Marco, i poszłam na górę po
Patrycję. Zdziwiła się, ale jednocześnie cieszyła, że ma
wnusię.
-Pyszne! - pochwaliła nas
(bo jeszcze nie wiedziała kto to zrobił) – Kto to zrobił?
-Marco – uśmiechnęłam
się do niego, a on do mojej mamy, a następnie do mnie.
Relacje z moją mamą
chyba zostały odbudowane. Cieszyłam się, a jednocześnie w środku
czułam trochę żal do mojego ojca. Nienawidzę go. Nienawidzę! Z
zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Otworzę – powiedział
mój luby.
…
-Kim pan jest?!
-Ojcem Gabryśki! Jest w
domu?!
-Nie ma...
Ja i moja matka
schowałyśmy się na górze i po chwili Reus przyszedł do nas z
informacją, że ojciec kazał przekazać, że ona i Emilka były
adoptowane i że mają też brata, który ma 27 lat.
-Wiedziałaś o wszystkim?
- spytałam
-Nie! On kłamie. To
znaczy macie brata, ale nie jesteście adoptowane. Przysięgam ci.
-A jak on ma na imię?
Czemu mi... nie powiedziałaś?
-Ma na imię Krzysiek. Bo
nie wiedziałam jaka będzie twoja reaaakcja.... - tłumaczyła się
Marlena – matka Jastrzębskiej.
-Daj mi jego numer.
Dała mi jego numer, podał
nam adres, a my we czwórkę pojechaliśmy do Krzyśka.
Gdy byliśmy już przed
drzwiami pomyślałam.
-No cóż... raz się
żyje...
_____________________________________________
Kolejny beznadziejny rozdział ^^
Papa!
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę talentu. :3
Tylko mam pytanko.
Dlaczego taki króciutki ??
Bloga czytam od rana, i w miarę szybko doszłam do tego rozdziału.
Niesamowity tylko dla mnie za krótki <3
POZDRAWIAM, CAŁUJĘ I ZAPRASZAM DO SIEBIE. <3
http://borussssssia.blogspot.com/
Nominowałam cię do Liebster Award. <3