sobota, 4 października 2014

Rozdział 24

Musnęłam delikatnie jego usta i już miałam wychodzić, gdyby nie piszczące jednogłośnie oprogramowanie. To oznaczało tylko jedno...
-LEKARZ! GDZIE JEST LEKARZ! ON UMIERA!
-Co Gabi o czym ty mówisz?! - powiedział Piszczek, a chwile po tym usłyszałam głos lekarza: Proszę się odsunąć!
Widziałam jak go reanimowali... tak cholernie się o niego bałam...
Po chwili z sali wyszedł lekarz:
-Mamy go, lecz pan Marco jest w śpiączce farmakologicznej i nie wiemy niestety kiedy się wybudzi. Mogą to być dni, tygodnie, miesiące, a nawet lata.                                                                                
Poczułam tylko mroczki przed oczami, i jak silne ramiona Mario dotykają moich łopatek.
*dwa dni później*oczami Łukasza*
Gabi jeszcze się nie wybudziła. Jak jej powiedzieć..., że ma brata. Starszego brata. Mnie. Ewa o tym nie wie. Gdy tylko ją zobaczyłem, tu w Dortmundzie, od razu wiedziałem, że to ona. Emilka, ona też była wspaniała. Gdy tylko pomyśle o niej, o Gabi, chce mi się płakać. Tak bardzo chciałbym dać im szczęście. Czemu Emuś wtedy skoczyła? Ona miała ze mną kontakt, przed śmiercią, mówiła, że tak bardzo chce umrzeć, lecz nie chce zrobić tego mi i Gabi. Potem odwiodłem ją od tego pomysłu, więc to musiał być przypadek. Rodzice pili, dlatego ja musiałem zajmować się rodziną. Potem pojawiła się Weronika - nasza kuzynka.
-Łukasz, Łukasz!
-Co?
-Gabi się obudziła!
-Jak to ?! Ja muszę przy niej być! Moja mała siostrzyczka!
Wszyscy spojrzeli się na mnie.
-Coo?! - krzyknęła Ewa
-Przepraszam - odparłem i jak najszybciej pobiegłem do mojej siostry
Gdy już byłem w sali, zobaczyłem Gabi i przytuliłem ją.
-Łukasz? Co z Marco?
-Powiedzieli, że juto będą go wybudzać - powiedziałem z uśmiechem na samą myśl o tym. - Ale ja muszę ci coś powiedzieć... Odkąd ja cię zobaczyłem, tu w Dortmundzie, nie ma dnia w którym bym o tobie nie myślał...
-Nie mów mi, że ty się....
-Nie! Jesteś moją siostrą! - powiedziałem dumny z siebie, że w końcu jej to powiedziałem.
-Cooo?!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chciałam ten rozdział zadedykować mojej koleżance z klasy Weronice :)
Trochę za krótki ten rozdział i za to przepraszam ;<

środa, 24 września 2014

Nowy blog

Chciałabym was poinformować, że zaczynam pisać nowego bloga [KLIK]
Jest on o Marco ;)  Mam nadieję ze bedziecie czytac :)
Dzieki za chwile uwagi ^^
                                                                                                                   Buźki ;* Gab ;D

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 23 - On UMIERA!




                                              MUSIC

___________________________________________________________________________


Miałam ponad 100 nie odebranych połączeń  od Marco i Mario, ale trudno. Wahałam się czy odebrać, odrzucić czy odpisać. Postanowiłam, że nic z tym nie zrobię, choć wiem, że cholernie się o mnie martwili.
Gdy miałam wychodzić do sklepu, gdyż lodówka świeciła pustkami, przed drzwiami zobaczyłam...Mario i Marco, po ich minach można było wywnioskować, że są wkurzeni? Trochę?
-O cześć chłopaki co wy tu robicie? - powiedziałam, tak jakby nic się nie stało, bo kurde nic się nie stało! Wyjechałam tylko do swojego ojczystego kraju, coś w tym jest złego?!
-My się ciebie powinniśmy spytać co ty tu robisz!
-Ja wychodzę do sklepu- powiedziałam z bananem na twarzy
-I mówisz to tak jakby nic się nie stało? - zapytał Mario, parząc na Marco.
-Niby co się stało?! Co?! To, że chciałam się na tydzien, może 2 urwać od rzeczywistości?! Chciałam po prostu być w Polsce, bo nie wytrzymałabym, przechodząc obok Marco obojętnie! Nie wytrzymałabym dnia nie powiedząc mu jak bardzo go kocham, choć wiem, że on czuje do mnie tylko przyjaźń! - zaczęłam płakać – Ja po tym jak całował dzień przed imprezą jakąś śliczną blondynkę, a następnie poszedł z nią do NASZEJ sypialni, nie powinnam już nic do niego czuć, ale go kocham, nie potrafiłabym z dnia na dzień zapomnieć o naszych wszystkich wspomnieniach, tych dobrych i tych złych, nie da się przestać kochać, jeżeli naprawdę czuło bądź czuje się coś do drugiej osoby, nie można przestać, miłosć nawet ta pierwsza zostaje na całe życie! - rozpłakałam się na dobre, zamknęłam im drzwi przed nosem i osunęłam się po nich, schowałam twarz w kolana i zaczęłam płakać jeszcze bardziej, słyszałam tylko głos Marco, żebym otworzyła, po chwili usłyszałam huk, otworzyłam drzwi i zobaczyłam leżącego zakrwawionego Marco nie ruszającego się .
-Coś ty mu zrobił?!!
-No... bo... ja chcia... chciałem mu dać nauczkę, bo nie chciałem żebyś cierpiała... Przepraszam...
-Dzwonie po karetkę!
chwile potem
.
.
.
-I co? - spytał
-Po.. wiedzieli, że już jadą. - powiedziałam, a łzy jeszcze bardziej dawały się we znaki - Marco! Kotku! Obudź się!
Usłyszałam syreny pogotowia.
-Co mu się dokładnie stało?
-Ja... ja go popchnąłem i upadł, a potem już się nie ruszał, i tak zostało do teraz. - powiedział Mario po niemiecku, a ja musialam przetłumaczyc.
-Wasz przyjaciel ma krwiaka mózgu, który pękł przy silnym upadku... musimy go szybko zabrać do szpitala! - powedział jeden z ratowników,podczas gdy 2 innych pakowało Marco do ambulansu.
-Do którego szpitala? - powiedziałam przez łzy
-Na Banacha. Do widzenia!
I pojechali...
-Mario... - powiedziałam wtulając się w ciepły tors przyjaciela – A jeżeli on nie przeżyje?
-Nie wolno nam nawet tak myśleć! On jest silny! Przeżyje!
Narracja 3 – osobowa * 5 godzin później
Już cały świat dowiedział się o wypadku tego – Marco Reusa. Cała Borussia oraz jego przyjaciele i rodzina zebrali się w małym szpitaliku na Banacha. Piłkarz miał właśnie operację, która przedłuża się już 3 godziny. Była godzina 16:48, z sali wyszedł lekarz. Młoda Jastrzębska podniosła się z krzesła i od razu otworzyła usta i zapytała się starszego pana Walczak:
-Proszę powiedzieć co z nim?
-No więc... udało nam się powstrzymać krwawienie i usunąć krwiaka, lecz to wszystko zależy od organizmu pana Marco, ta doba będzie decydująca.. Przepraszam, ale muszę iść do innych pacjentów.
-A proszę nam jeszcze powiedzieć ile będzie leżał w śpiączce?
-Uuuuh..... w tej, w którą zapadł pan Reus od 5 dni do końca swojego życia...
Każdy zaczął płakać... nie było wyjątków... Ich usta ułożyły się w cieniutką linię, a oczy były spuchnięte od płaczu.
-Mamo, aje wujek Malco pzeżyje plawda? - powiedział Nico – siostrzeniec Marco.
-Tak, przeżyje, mogę ci to obiecać – powiedziała Yvonne – siostra blondyna, choć sama nie była pewna swoich słów...
*Gabi *
    Postanowiłam pójść zapytać się lekarza, czy można do niego wejść, powiedział, że tak, ale na 10 minut. Wchodzę... Gdy zobaczyłam Marco, podpiętego do miliona kabelków zrobiło mi się słabo.
Usiadłam na taborecie i złapałam go za rękę.
-Marco, skarbie obudź się, proszę. Ja ciebie nadal kocham i nie wybacze sobie, jeżeli się już nie obudzisz, to wszystko moja wina, gdybym nie przyznała się do tego, że widziałam cię z tą blondi nie doszłoby do tej całej akcji, wiedziałeś, że masz krwiaka? Kocham cię, kochanie...
Musnęłam delikatnie jego usta i już miałam wychodzić, gdyby nie piszczące jednogłośnie oprogramowanie. To oznaczało tylko jedno...
-LEKARZ! GDZIE JEST LEKARZ! ON UMIERA!
-Co Gabi o czym ty mówisz?! - powiedział Piszczek, a chwile po tym uszłyszałam głos lekarza: Proszę się odsunąć!
Widziałam jak go reanimowali... tak cholernie się o niego bałam...
___________________________________________________________________________
Hej! Rozdizał po krótkiej nieobecności leci w wasze ręce do waszej oceny, jak tam chcecie :D 
Szczerze mówiąc... płakałam jak pisałam o Marco i tym szpitalu .... 
Jak myślicie Marco umrze czy nie? 




środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 22 - Chcę cię mieć już zawsze przy sobie!

Byłem w szoku. 2 osoby, które darzyłem zaufaniem... zdradziły mnie! Tak... mowa tu o Gabryśce i Mario. Kiedyś czułem, że mogę dla nich wskoczyć w ogień, a teraz czuję... że najlepszym rozwiązaniem było by... gdybym odszedł z tego świata. Każdemu byłoby lepiej beze mnie. Mario – by mógł osiągnąć wreszcie swój cel. Gabi – by mogła w końcu spotykać się z moim 'kumplem'.
Wziąłem kartkę i zacząłem pisać... (…), a następnie pojechałem na Signal Iduna pożegnać się z moim drugim domem oraz klubem... najwspanialszym klubem pod słońcem. Podjechałem pod dom Mario i na wycieraczce położyłem list pożegnalny, potem wróciłem do domu. Rzuciłem kurtkę na łóżko, wziąłem wódkę na znieczulenie poszedłem na górę do łazienki...
 . tymczasem u Mario i Gabi .
-Cho na Idunę! - powiedział chłopak.
-Ok, wezmę telefon. - odpowiedziała ponuro.
Gdy dziewczyna wyszła z domu swojego kumpla stanęła na czymś, i gdyby nie do, że pod jej nogami znalazła kartkę, z napisem: Drogi Mario! Droga Gabi! Pewnie poszłaby dalej.
-Mario! - zaczęła czytać – Maaaario! - powiedziała przez łzy.
Chłopak miał słuchawki na uczach, także nie słyszał wołania dziewczyny.
-Mario do cholery jasnej!
-Co? - popatrzył niewinnie na nią.
-Chodź...
Zaczął czytać na głos:
-Drogi Mario!
Droga Gabi!
          Piszę do was ostatni list mojego życia. Postanowiłem nie utrudniać wam tego cholernego związku. Lepiej będzie (dla wszystkich) jak odejdę z tego świata. Powiedzcie drużynie, że chciałem to zrobić i pokażcie im ten list. Nie róbcie mi pogrzebu, nie szukajcie mnie. Sprzedajcie mój dom i bądźcie razem do cholery szczęśliwi!
                                                                                                        Marco
PS Mam nadzieję, że zapamiętacie mnie jako dobrego człowieka.
.
-Czy on chce się zabić, przez nas?! - Pytałem siebie
-Bierz auto, jedziemy do naszego domu!
-Już! No właź co ty jesteś jakaś nie normalna?!?!
-Czekam aż mi otworzysz debilu!
-A no tak – pomyślałem – Okej – rzuciłem oschle
Po 5 minutach byliśmy w domu przyjaciela, było otwarte, od razu pomiegliśmy do łazienki.
.
-Nie! Marco! STÓJ! - krzyknęliśmy równocześnie i podeszliśmy do niego!
-Nie zbliżajcie się bo zrobię to mocniej. - powiedział patrząc na mnie i na to jak płakałam. Po kilku sekundowej ciszy Mario podbiegł do Marco i wyrwał mu z rąk żyletkę.
-Czy ty jesteś normalny?! - krzyknełam na Reusa – Byśmy nie wytrzymali psychicznie, załamalibyśmy się, nie mielibyśmy z kim rozmawiać o wsyzstkmim i o niczym, nie miałabym się do kogo przytulać, kogo całować, PATRYCJA nie mia... - i tu mi przerwał
-A Goetze?!
-Znów zaczynasz! - powiedziałam przez płacz.
-Jakie znów?! Jakie znów?!
-A takie, że od wczoraj jak ci coś mówie... to ty tylko,: a Mario?, a Gotze? On przynajmniej widzi świat w kolorowych barwach! - wykrztusiłam z siebie. - Mario chodź idziemy! A ty Marco, jak przemyślisz to wszystko to odezwij się. Ale pamiętaj – w NAS zawsze masz oparcie.
-Gabi...
-Nie Marco! Jak przemyślisz swoje zachowanie to dopiero wtedy porozmawiamy! Na razie... do widzenia!
Czułam się jak jakaś jego matka.
Gdy byliśmy już w domu Gotzego on rozpoczął temat:
-Nie uważasz, że za ostro potraktowałaś Reusa?
-Słucham?!
-No... nie uważasz, że za ostro go potraktowałaś? Fakt, faktem, ale on chciał się zabić i to przez nas!
-Chłopie, co jak co, ale był kiedyś moim chłopakiem, i nadal go kocham, ale trzeba go w końcu na nogi postawić! Nie możemy się z nim cackać bo będzie gorzej... - mówiłam...
-Gabi! Co w ciebie wstąpiło?! Wiem, że teraz mówisz taka na luzie, ale w środku, jesteś smutna! Wiem, też nie raz miałem takie sytuacje.
-To... to prawda... - rozkleiłam się jeszcze bardziej i już miałam się przytulić do przyjaciela, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. - Otworze . - rzuciłam.
W drzwiach stała najmniej spodziewana osoba... Marco.
-Chcę cię mieć już zawsze przy sobie! - powiedział po czym mnie przytulił – Na razie nie jako dziewczyna, narzeczona, ani przyjaciółka, lecz jako koleżanka. - wysiliłam się na uśmiech.
-Pogadajcie sobie, ja pójdę na górę. - powiedziałam unosząc kąciki ust ku górze.
Powędrowałam na górę do mojego tymczasowego pokoju i rzuciłam się na łóżko z płaczem.
Zdjęłam pierścionek od Marco... tak ten zaręczynowy, wyszłam na balkon i  z niego skoczyłam, ale nic mi się nie stało. Poszłam do mojego i Marco domu zabrałam portfel, kilka ciuchów i bieliznę. Pojechałam do Piszczków, bo oni mieli jechać dzisiaj do Polski, ale na moje nieszczęście pojechali wcześniej. Zatrzymałam na ulicy pierwszy lepszy autobus i pojechałam na lotnisko.
-No, ale proszę muszę pilnie jechać do Polski, moja mama właśnie urodziła dziecko! - skłamałam
-A w takiej sprawie to dobrze, oto bilet. - powiedziała sztucznie
Po chwili byłam już w samolocie, przesiadka była w Monachium i musiałam czekać 5 godzin.
-Hej Gabi – powiedziała do mnie dziewczyna, okazało się, że była to Amelka!
-Ammmmm! Co ty robisz w Monachium?!
-Amelka idziemy już? - powiedział Thomas...Muller?
-Gabi to jest Thomas – Thomas to jest Gabi moja przyjaciółka.
-Miło mi cię poznać – powiedział chłopak z uśmiechem.
-Mi również.
-Czyżby fanka Bayernu? - w środku aż tłumiłam się od śmiechu
-Nie? Sercem i rozumem za BVB. - powiedziałam dumnie.
-I ja też! - stanęła obok mnie
-Kotku, a myślałem... zrywam z tobą. - powiedział i się odwróci
Am zrobiła minę WTF?
-No przecież żartowałem. - pocałował ją
-Czułości na później. - zaśmiałam się
Czas mijał i mijał...
-Muszę lecieć pa!
-Pa! - powiedział Thomas
-Paaaa! Zadzwon do mnie – szepnęła przytulając mnie
Poszłam do samolotu i po 1.5 h byłam już w mojej ukochanej Polsce! W moim mieszkanku!
Miałam ponad 100 nie odebranych połączeń  od Marco i Mario, ale trudno. Wahałam się czy odebrać, odrzucić czy odpisać. Postanowiłam, że nic z tym nie zrobię, choć wiem, że cholernie się o mnie martwili.
Gdy miałam wychodzić do sklepu, gdyż lodówka świeciła pustkami, przed drzwiami zobaczyłam...


poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 21

[…] i pokazałem jej bransoletkę, z wygrawerowanym napisem: G + M = love forever ♥
-Dziękuję Marco! - przytuliła mnie – A mogę iść już spać? Jutro czeka nas obojga ciężki dzień – powiedziała tajemniczo.
Ja postanowiłem sprawdzić Facebooka, a następnie poszedłem w ślady mojej ukochanej.

Wstałem wcześniej od niej i pierwsze co zrobiłem to spojrzałem się na nią i bawiłem się kosmykami jej długich, brązowych włosów.
-Koniec leniuchowania! - powiedziałem do siebie cicho, by jej nie obudzić.
Poszedłem do łazienki, ogarnąć się, a potem napisałem Gabi karteczkę, że jestem na treningu, a mała jest u mojej mamy i wyszedłem z małą z domu.
Na treningu, było jak zwykle. Po 4 godzinach wróciłem do domu, a Gabi... jeszcze spała! Zdjąłem. buty i położyłem się obok niej, przytulając ją, wtedy się obudziła.
-Kooocham cię – powiedziała przeciągając się. - Która godzina?
-14.15
-Coooooooooo?! O cholera! Marco nie możemy iść dzisiaj na kolacje!
-A to czemu?
-Boo? Mama do mnie przyjeżdza i chciała się spotkać.
-Ahaa. - mina mi zbladła
-Kochanie, nie smuć się.
-Nie smucę się. - uśmiechnąłem się do niej.
Po kilku godzinach przyszedł do niej Mario i zabrał ją gdzieś...
-Gabi-
O 18 przyszedł po mnie Mario i poszliśmy do klubu.
O około 21 zadzwoniłam do Marco, żeby ''odebrał'' mnie z klubu.
Po 15 minutach spojrzałam w okno i zobaczyłam samochód Marco
-Chować się! Krzyknęłam,a wszyscy oprócz mnie i.... Ugh!
-Mario deklu ty nie!
Szybko wyszedł i stanął koło mnie. Po chwili Marco wszedł, a każdy kto się schował, wyszedł z kryjówki i naraz krzyknęliśmy Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin Marco!
A ja z Mario daliśmy mu prezent: I pad'a air, o którym marzył.
-Jesteście cudowni! -przytulił się do nas.
Impreza trwała w najlepsze. O godzinie 2.30 postanowiłam zbierać się do domu bo źle się poczułam, ale nie chciałam nic mówić Marco, żeby nie psuć mu imprezy, powiedziałam Lewemu i Mario, a ten drugi powiedział, że sama nie pójdę i mnie odprowadzi. Byliśmy pijani. Mario powiedział, żebym poszła do niego. Tak zrobiłam. I on zrobił coś co na zawsze odmieni moje życie.
Nie protestowałam. I stalo się. Zdradziłam Marco z jego najlepszym przyjacielem.
-Marco-
Lewy mi powiedział, że Gabi poszła do domu, i że Mario ją odprowadził. Pojechalem do naszego domu, ale jej tam nie było. Pojechałem do Mario i z racji tego, że tam jest moja dziewczyna wszedłem do domu bez wahania, ale pożałowałem tego.
-I co taki z ciebie przyjaciel?!
-Marco to nie tak... - zaczęła tłumaczyć moja była już narzeczona.
-Ty się nie odzywaj! Niech ON mi to wyjaśni.
-No co?
-A w ryj chcesz? - powiedziałem i od razu uderzyłem go w twarz.
-Mario-
Mój przyjaciel uderzył mnie w twarz. O co mu chodziło?
Po chwili dotarło do mnie co zrobiłem i że przez to związek moich przyjaciół się rozpadł, ale ja będę ją wspierał.
Gdy Reus już wyszedł, a po chwili się wrócił i powiedział do Gabi:
-W MOIM mieszkaniu nie masz czego szukać.
Ja powiedziałem do niej:
Jeżeli chcesz możesz wprowadzić się do mnie.
-Po... pogięło cię? - odpowiedziała przez płacz
-Nie, jesteś moja przyjaciółką chcę ci pomagać.
-Dziękuje za wszystko co dla mnie robisz przyjacielu! - przytuliła mnie.
-Nie ma za co i przepraszam przyjaciółko. Kocham cię jak siostrę !
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Namieszałam ;> 
Mam nadzieje że rozdizał się podoba. i bardzo proszę o komentowanie :D 

Odwieszam!

Postanowiłam znowu pisać rozdziały! Nie wiem czy ktoś się cieszy, ale taka była moja decyzja. Tylko proszę, komentujcie, nie ważne co: krytykowanie mnie, bloga itd., ale komentujcie, to dla mnie ważne :)
Następny rozdział, powinien pojawić się za kilka godzin :)
Jakoś tak 12-12:30 :)



Buziaki, Gabryśka ;D

wtorek, 24 czerwca 2014

Zawieszam...

Cześć!  Zawieszam tego bloga na jeszcze nie wiem jaki okres czasu.  Jest 13 obserwatorów,  a nikt tego nie komentuje! ;-; Nie wiem,  czy komuś się w ogóle podoba ten blog, nie wiem,ale na razie go zawieszam. Dziękuję za chwilę uwagi.

sobota, 31 maja 2014

Rozdzial 20 czesc 1

Kilka dni pozniej
Z Marco układa nam się idealnie. Jutro mam dla niego niespodziankę urodzinową.
Zabieram go do najlepszego klubu w Dortmundzie, będą wszyscy nasi znajomi.
-Kochanie jadę na trening,  będę za 3 godziny. - pocałował mnie
Nic nie odpowiedziałam tylko odwzajemniłam pocałunek .
                                                     *Marco*
Mam dla Gabi niespodziankę. Dam jej wieczorem, przy kolacji. Kocham ją nad życie.  Nigdy nikogo nie kochałem tak jak jej.
Gdyby nie przyjechała do Dortmundu pewnie nadal był bym z Lucy , która zdradzała mnie na prawo i lewo, a ja nic nie zauważyłem.
Wtedy w środę, co powiedziałem Gabi, że chodziło o pieniądze,  zerwałem z moją byłą już dziewczyną. Okłamałem Gabi w 2 sprawach,  ale to tylko ze względu na Nią. 
Gdy dojechałem już na trening zobaczyłem chłopaków wychodzących ze stadionu wraz z trenerem.
-Marco treningu dzisiaj nie ma. Mam ważną sprawę do załatwienia. 
-Dobrze trenerze - wkurzyłem się, lecz starałem się tego zbyt nieokazywać. !
Wróciłem do domu i nie było nikogo w domu. Była tylko karteczka, na której napisane było:
Poszłam z małą na dłuuugi spacer po parku. Jak będziesz wracał z treningu to nas dogoń :P
Kochamy :* Twoje dziewczynki.
Postanowiłem je dogonić. Poszedłem, a właściwie pobiegłem do parku i tam je zobaczyłem.  Pobiegłem jeszcze szybciej i złapałem Gabi w talii, ona obróciła się w moją stronę i pocałowała w usta.
-Hej misiek. Ty nie na treningu?
-Odwołany.  Mamy cały dzień dla siebie.  - powiedziałem z uśmiechem na twarzy
-Chodź do domu. - złapałem ją za rękę i powędrowaliśmy do domu.
-Kotek może...
-Tak obejrzymy film kiedy położymy małą spać
-Skąd wiesz co chciałam się Ciebie zapytać?
-Za dobrze cie znam
Po tych słowach pocałował mnie.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.  Nadal byliśmy przy pocałunku, gdy MARIO wparował do mieszkania.
-Oj, chyba przeszkadzam.  - odwrócił się
-Nie nie przeszkadzasz - powiedziałam odrobinkę wkurzona
-Gabi idziesz się przejść na spacer?
-Nie dzięki.  Może innym razem...
-Czyli idziesz . Pa Marco!
Wyszliśmy z mieszkania.
-Mario, ale ja nawet się z nim nie pożegnałam.
-Oj Gabi przeżyjesz
-Nieeee! - zaczęłam tupac nogą jak mała dziewczynka,  przyjaciel miał ze mnie niezłą bękę.
-No... do...dobra...idź. ..! - mówił przez śmiech, gdy staliśmy przed bramą naszego mieszkania.
-Ja się przyszłam z tobą pożegnać kochanie. - uśmiechnął się
-Już się stęskniłem - pocałował mnie
Chyba zobaczył jak Götze się śmiał, bo pozdrowił go środkowym palcem.
-haha jesteś the best -ponownie go pocałowałam
-Wiem kochanie. Kocham Cię , a teraz leć już bo Mario tam chyba zaraz śmiechem wybuchnie - zaśmiał się
-Ok - gdy od chodzilam pocałował mnie w szyję.
Gdy wyszłam Götze przestał się śmiać, tylko zaczął rozmowę :
-Ile  razy wy się jeszcze będziecie lizać?
-Stul pysk Götze bo ci coś zrobię.  - uśmiechnelam sie do niego
-Ta ciekawe co
-A chcesz zobaczyć? - złożyłam pięści do "pobicia"
-Nie dzięki
-He wygrałam!
-dobra gadajmy o jutrze
-Ok ty zaciagniesz go do klubu, a ja tam będę czekać z nimi wszystkimi, proste i logiczne nie?
-Nie, bo ja chce czekać tam!
-Ale ja z ....Mam lepszy pomysł!  Ja jestem z Marco umowiona na jutro,  to odwołam spotkanie i powiem mu żeby odebrał mnie z klubu i żeby się jakoś ubrał i niby bede troszeczkę wstawiona...
-Hahahahahahahahahahahahahahaha
-Milcz!
-No to... eeemm. Że jestem troszeczkę wstawiona i on sie na pewno ze złości ,  ale nie będzie  zły , rozumiesz ?
-Hahahahaaha tak ;* ale twoje teksty mnie rozwalaja
-Ide do domu pusty łbie
-czekaj odprowadze cie
Zgodziłam się,  bo męczył by mnie przez całą drogę do domu,  po gadaliśmy jeszcze trochę,  ale ja weszlam do domu a on poszedł do Lewego i Ani.
-Jestem kochanie! 
-Heej co tak długo ?
-Bo z nim nie dalo sie iść
-Rozumiem :)
-Co tak pachnie?
-Idź do łazienki,  a potem czekaj na mnie w sypialni - musnął moje usta
Poszłam na górę do łazienki i zobaczyłam przygotowaną kąpiel , wykąpałam się,  a następnie w samym ręczniku podreptałam do naszej sypialni i ujrzałam piękną sukienkę.  Była czerwona i taka o jakiej marzyłam,  była na niej karteczka z tekstem:
Spójrz na dół ;) Kocham. Marco..
Zauważyłam tam piękne czarne szpilki do tego.  I kolejną karteczkę:
Teraz już możesz założyć.  Jak założysz, zejdź na dół.  Zrób to dla mnie. Kocham Cię.  Marco.
Założyłam i zeszłam na dół...
                                                
Schodziła po schodach,  wyglądała tak pięknie. Zachwycony jej urodą podszedłem do niej pocałowałem i odsunąłem jej krzesło.
-Kolacja zaraz będzie.
Ona zamiast odpowiedzi,  podeszla do mnie i szepnęła na ucho;
-Dziękuję,  za wszystko, za to, że jesteś. Bez względu na wszystko,  zawsze będę cię kochać.  Obiecuję.  :)
-Jesteś najlepsza. A teraz siadaj, zjemy kolację ;*
-To było pyszne - powiedziała - idę się położyć . Dobrej nocy.
-Nie! Jeszcze nie!
_____________________________________
Czesc 2 dodam chyba wieczorem. Mozecie mnie zabic, pewnie gdybym nie byla w szpitalu wyszedl by dluzszy -.-
Ten rozdzial wyszedl taki sloodki, slodki ze az soe rzygac chce ;P
Na dzien dziecka dostane czapki: jedna z napisem Borussia Dortmund, a druga z napisem: Mrs. Reus
♡♥♡♥
A wy co dostaniecie na dzien dziecka? ;)
                                                

piątek, 23 maja 2014

Przepraszam!

Przepraszam tych którzy czytają to opowiadanie, za to, że od (prawie) miesiąca nie dodałam nic, kompletnie nic! Ale to tylko dlatego, że mam kłopoty, ze zdrowiem, mdleje i mam  silne zawroty głowy. Teraz jest lepiej, lecz nowy rozdział dodam dopiero za ok. 2 tyg. Nie pytajcie czemu, to moja prywatna sprawa. Sorki. :>


sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 19

Amelka pogodziła się ze Svenem, lecz nie są razem, są przyjaciółmi. Ja, Am, Marco i Mario wielokrotnie namawialiśmy Olkę, aby wybaczyła tacie lecz ona unika tematu. Mario ostatnio dziwnie się zachowuje, wygląda jakby się zakochał. Ale no w kim... Ta myśl nurtuje mnie od tygodnia. 
Następny dzień, Oczami Marco

Dziś, deszczowa sobota 25 maja. Mój budzik zadzwonił, jak zawsze punktualnie o godzinie 6.30 i oznajmił mi początek tego dnia. 
Za oknem było dość ciemno i nic nie zachęcało mnie do wstania z łóżka i przytulania mojej ukochanej, lecz postanowiłem pokonać lenistwo.  Poranna gimnastyka m. in bieganie po parku i toaleta zajęły mi 40 minut, a o 8.10  byłem po śniadaniu, ubraniu się i musiałem obudzić dziewczyny. Zadzwoniłem do Amelki, by przyjechała z Olexandrą, ponieważ o 10 musimy być pod Signal Iduna Park. Gdy każdy był już gotowy do wyjścia, ruszyliśmy w stronę stadionu. Byliśmy pod stadionem, kiedy podbiegł do nas Łukasz z Ewą i Sarą. Olexandra siedziała z Sarą i Patrycją. Ja natomiast z Gabrysią i Amelką, a Łukasz z Ewą i Mario.
Po 40 minutach siedziałem przyklejony do szyby obserwując, oznaki lata i słuchając dyskusji Am i Gab.
Trening w Monachium, minął nam inaczej jak każdy inny trening przedmeczowy. Wiedzieliśmy, że musimy wygrać i nie obijaliśmy się, jak na każdym treningu. Gdy trening dobiegł końca poszliśmy z dziewczynami i całą drużyną na pizzę się trochę odstresować. Postanowiliśmy nie mówić nic trenerowi, ponieważ gdyby się dowiedział byłby na pewno na nas zły. Była godzina 16.11. Do meczu zostały 4 godz. i 34 minuty. Postanowiliśmy z własnej woli potrenować, by wygrać!
Oczami Gabi
Po pizzy, chłopaki poszli potrenować, a trener przydzielił nam pokoje. Byłam w pokoju z Amelią i Patrycją. Marco był z Mario i Matsem. Łukasz z Kubą. Dalej nie wiem, Klopp nie powiedział lecz wywiesił kartę kto jest z kim, my nie chciałyśmy sprawdzać, bo wolałyśmy odpoczywać przed meczem. 
Chłopaki wrócili do swoich pokoi, a my poszłyśmy potrenować. Tak... ja trenuję. Kocham ten sport! Przyznaje się bez bicia. 
W wieku 14 lat uczęszczałyśmy z Emilką do klubu Praga Warszawa. Lecz przestałyśmy ponieważ Emilka złapała kontuzję, która uniemożliwiła jej to. Była również dobrą bramkarką, lecz najlepiej prezentowała się na lewej obronie. Ja byłam napastnikiem lub pomocnikiem, tak jak mój autorytet piłkarski, który aktualnie jest moim przyszłym mężem.
Strzeliłam piękną bramkę Amelce, co zauważył Jurgen Klopp, cała drużyna z Dortmundu, dziennikarze. Wstyd mi było! Nagrali to! Każdy to zobaczy! Czułam jak moją twarz oblewają rumieńce, a jak każdy zaczął bić mi brawo – po prostu uciekłam. Nigdy nie lubiłam być wyróżniania. Gdy ktoś mnie wyróżniał uciekałam tak jak teraz. 
Mógł mnie ktoś wziąć za dziwną osobę, ale nie przejmuję się oceną innych.
-Hej! Czemu uciekłaś? - wparowali do mojego pokoju WSZYSCY.
-Po prostu nie lubie być wyróżniana – rzuciłam oschle
-Hej. Popatrz na mnie. - podniósł mi głowę Marco – Co się stało?
-Możemy porozmawiać na osobności? Przepraszam kochani. - rzuciłam
-Oczywiście. Chłopaki chodźcie! - powiedziała przyjaciółka 

-Marco... ja po prostu... to była moja pierwsza bramka od 9 lat! Ja z moją siostrą uczęszczałyśmy do szkółki piłkarskiej. Ona miała kontuzję, która umożliwiała jej grę w piłkę, a że byłyśmy bardzo zjednoczone ja też przestałam. Grałam w podstawowym składzie najlepszego klubu dla dziewcząt w Polsce! Kiedy strzeliłam bramkę, taką piękną koleżanki z zespołu były zachwycone, i wyróżniałam się właśnie tam. Zachwyt przerodził się w zazdrość. Od tej pory... w zespole dogadywałam się tylko z Emi. Zawsze marzyłam, aby zagrać choć 1 mecz w barwach Borussii.
-No chodź tu. - po 'tu' przytulił się do mnie.
-Dzięki, że jesteś. - musnęłam lekko jego usta
Oczami Marco
'Zawsze marzyłam, aby zagrać choć 1 mecz w Borussii' – te słowa utkwiły mi w pamięci. Zobaczę co da się zrobić.
Podszedłem do trenera i zacząłem rozmowę po minucie ciszy.
-Trenerze! Widział pan bramkę Gab, no nie? - nie dane było mi dokończyć
-Widziałem i bardzo chciałbym, by zagrała w dzisiejszym meczu. Będzie grać na pewno, ale nie od pierwszych minut. - puścił mi oczko z pogodnym uśmiechem jak zawsze
-Tak?! To super! Właśnie o to miałem trenera poprosić! Tylko niech trener nikomu nie mówi. Chciałbym, żeby to była niespodzianka – uśmiechnąłem się lekko 
-No leć już do szatni! Tylko godzina do meczu! Pamiętaj! 
-Dobrze treenerze. 
Udałem się do szatni. Czas w niej minął nam niesamowicie szybko. Wchodziliśmy na murawę. Martwiłem się o moją ukochaną, że coś jej się stanie, jednak trzeba być dobrej myśli.
5 minuta meczu, Lewy podaje piłkę do Mario on oddaje strzał i GOOOOOOOOOOOL!!!!!!
Borussia prowadzi 1-0 z Bayernem w Finale Ligi Mistrzów!
Kiedy nagle... Mats leży na murawie, zwija się z bólu! Arjen Robben! Zabije cie kiedys! Jeszcze chamsko się uśmiecha. Stanął mu na nodze. Kość mu wyszła... po chwili lekarze przybiegają z noszami. Robben czerwona kartka. Czas na zmianę...
(Oczami Gabi)
-Mats zwija się z bólu... Potrzebna jest zmiana trenerze! - krzyknęła na cały głos Amelka 
Trener szeptał coś na ucho sędziemu , by podyktował zmianę. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam! Usłyszałam swoje imię i nazwisko, że ja mam wejść! 
-No idź! Jesteś najlepsza! - szepnęła mi na ucho Amelia
-Gabi proszę. Dzięki tobie wygramy! - krzyczała Olexandra
~No dobra!~
-Ale to nie zgodne z prawem! Dyskwalifikacja! - oburzał się Robben
-Zamkni... zamknij się! Ona jest.. jest najlepsza! - powiedział przez ból Mats.
-Będzie grać i koniec. - powiedział na koniec sędzia.
Mecz znów się zaczął. Sędzia podyktował rzut wolny, który wykonywałam ja... i... i strzeliłam! Strzeliłam bramkę na 2:0! Cieszyłam się jak głupia, ale cóż? Która dziewczyna może grać w Borussii Dortmund i strzelić bramkę? Ja tych luksusów zaznałam. Cały mecz minął nam spokojnie, strzeliłam jeszcze 2 bramki pod rząd + ta trzecia = wykonałam hat-tricka! Wszystko to w pierwszej połowie. 
Po przerwie Kroos strzelił nam bramkę, następnie Alaba. Po tych dwóch bramkach strzelił mój ukochany.
Mecz dobiegł końca. BORUSSIA DORTMUND WYGRYWA LIGĘ MISTRZÓW Z BAYERNEM MONACHIUM WYNIKIEM 5:2! 
W szatni chłopaki gratulowali mi mówiąc, że to dzięki mnie wygraliśmy mecz! 
Amelka podała mi ubrania, które wzięła, ponieważ wiedziała o wszystkim. Przebrałam się  w ciuchy, które przyniosła mi przyjaciółka i pojechałyśmy do hotelu. Do Dortmundu wracamy jutro rano, o godz 4-5 nad ranem. 
Cieszyłam się, i to cholernie, że mogłam wystąpić w tym wspaniałym meczu! Nie uważam, że wygraliśmy dzięki mnie. Uważam, że każdy dał z siebie 100% wysiłku.
Dzisiejszy dzień, zapamiętam do końca życia i totalnie zaliczam go do udanych!


_________________________________________________________________


Hej! :* Macie rozdział XDD
Taki o wszystkim i niczym...
Ale weźcie wy oceniajcie :-3
Rozdział ogółem podoba mi się, lecz nie które momenty... ekhem :P 
Weźcie oceniajcie i wgl ;d 
Pozdrawiam ludzi którzy to czytają ;-)

DO NASTĘPNEGO! GAB ;*







wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 18

Gdy nagle do domu przyszła... Amelia z Olaxandrą. Mario poszedł tylnym wejściem. Mała zapukała do drzwi i krzyknęła, bym otworzyła.
-Hej Gabi – przytuliła mnie dziewczynka.
-Hej Olka – pocałowałam ją w policzek
-A o mnie zapomniałyście – udawała oburzoną Amelia.
-Nie mamuniu, prawda Gab?
-Prawda. - by nie wyjść na nie kulturalną osobę zaprosiłam je do środka.
-Marco Reus?!?!?! - krzyknęła mała
-We własnej osobie – uśmiechnął się ciepło – Nie przedstawisz mnie? - zwrócił się tym razem do mnie śmiejąc się z niczego.
-Wujek? Mogę do pana mówić wujek?
-Olka! - skarciła ją Ami.
-Nie nic nie szkodzi. Jak macie na imię?
-Ame...
-Ja mam na imię Olexandra, a to moja mama. - wskazała na Amelkę paluszkiem – Amelia. Ja mam na nazwisko Bender i nazwisko mamy, a mama ma na nazwisko Filipiak. - uśmiechnęła się.
-Jak ma na imię twój tata? - zdziwił się totalnie Reus, mała zaczęła płakać.
-Oleńko kochana wujo nie chciał. On nie wiedział. - pocieszałam ją. - Chodź zaprowadzę cię w tajemnicze miejsce. Daj rączkę.
-Aa gdz.. gdzie? - wychyliła główkę mała.
-Daj rączkę to zobaczysz. - zwróciłam się do niej.
(Oczami Olexandry)
Gabi zaprowadziła mnie do pokoiku jej córeczki, która spała. Dowiedziałam się, że ma na imię Patrycja i że ma pół roku. Chodzi i bawi się lalkami. Taką siostrzyczkę chciałabym mieć!
-Mama. - powiedziała mała dziewczynka.
-Nie – uśmiechnęłam się – Ola.
-Tata?
-Ola.
-Ola – uśmiechnęła się.
-Wujek! Gabi! Chodźcie! - wykrzyczałam.
Przybiegli z przerażeniem. Śmiałam się, ale po chwili powiedziałam o co mi chodziło.
Oja! Oja! Mama! Mama! Tata! Tata!- powiedziała Pati.
-Widzisz.! Masz na nią dobry wpływ Olu! - pogłaskał mnie wujek po głowie.
-Wujku.? A gdzie mama?
-Mama poszła załatwić sprawy, kochanie. - uśmiechnął się.
-Marco wychodzę! - krzyknęła Gabi i dała wujowi całus w polik.
-A ja? - upomniałam ją.
-O tobie bym nie zapomniała. - uśmiechnęła się i dała mi buziaka.
-Wujek... pokopiemy piłkę?
Nie minęła minutka, a ja, wujek Marco i Pati, siedzieliśmy w ogrodzie rozmawiając.
-To pokopiemy tą piłkę? - spytałam ponownie z radością
-We trójkę – uśmiechnął się i wskazał na Mario Gotze'go idącego do ogrodu.
-Wujek!!!! - przytuliłam go.
(Oczami Marco)
-Wujek!!!! - Olka przytuliła mojego przyjaciela, a on spojrzał na mnie z tą miną. |||
-Polubiła cię. - zaśmiałem się na co wszyscy uczyniliśmy to samo
-Mam na imię Olexandra, a na nazwisko Bender-Filipiak....Tylko nie pytaj o mojego tatusia, proszę
-Okay. Ja jestem Mario Gotze. - uśmiechnął się
-Wujki! To pokopiemy tą piłeczkę, czy nie?! - krzyknęła od strony tarasu.
-Tak chodź tu do nas! - krzyknął Gotze.
Pokopaliśmy piłkę i w samą porę zadzwoniła do mnie moja narzeczona.
-Skarbie. Olcia nocuje dziś u nas. Pojedź z nią po ubrania, jej jakieś ulubione weź. Ulica? Naprzeciwko Signal Iduna Park. Jak by coś było nie tak to dzwoń. Ja jestem u mamy, więc będę koło 22. Coś jeszcze? A no tak, klucze są pod wycieraczką. Coś jeszcze?
-Nie. Albo tak. Cieszę się, że mam przy sobie taką kobietę jak ty. - uśmiechnąłem się do telefonu
-Kocham cię. Daj mi młodą Filipiak do telefonu.
-Ja ją poinformuje. Papa.
Nic nie odpowiedziała, tylko rozłączyła się.
-Młoda mam dobrą wiadomość! Nocujesz u... wujka Marco i cioci Gabi!!!
Dziewczynka podskoczyła z radości, a ja z Mario wzięliśmy ją na ręce i wrzuciliśmy do basenu, a po chwili, my też tam wylądowaliśmy.
-Nie zaczyna się z sześcioletnią dziewczynką! - próbowała zachować powagę, jednak nie udało jej się to ponieważ ma kontakt wzrokowy z Gotzeus.
-Gotze zaopiekuj się Patrysią!
-Okay!
W samochodzie
-Wujek – szarpała mnie za ramię – kiedy dojedziemy?
-W grudniu popołudniu – przedrzeźniałem ją – już jesteśmy. To tu? - spytałem dla pewności.
-Tak! - uradowana pobiegła do pięknej \posesji z widokiem na SIP.
W domu Olxi.
-Oprowadź mnie. - zarządałem
-Właśnie miałam to zrobić. - uśmiechnęła się
-Tu jest sypialnia mamy, do której nigdy nie można wchodzić. Tu pokoik przemyśleń. Tu łazienka mamy. Tu  nasza wspólna. Tu garderoba. Tu kuchnia. Tu salon. I co najważniejsze! Tuu mój pokój! A tu moja łazienka. A tu garderoba. Mam nadzieję, że podoba ci się moje skromne mieszkanko. Stałem jak wryty. Co prawda ja miałem więcej pokoi, lecz ten dom naprawdę był zajebisty.
-Bardzo! - odpowiedziałem
-Które ubranka bierzesz skarbku?
-te, te, te i te ! I szczoteczkę do zębów i szczotkę do włosów i gumki!
-Nie za dużo tych ubrań?
-Nie. - usłyszałem w ramach odpowiedzi.
Wyszliśmy z posesji i kierowaliśmy się do samochodu. Gdy byliśmy przed bramą mojego domu zobaczyłem Sven'a. No tak.. mieszkamy na przeciwko siebie.
-Siema stary.! - powiedział w ramach przywitania.
-Zostaw nas! - usiłowała spoliczkować go mała.
-Olexandra?! To ty, a gdzie mama?
Mała nie odpowiedziała nic, tylko pobiegła do domu.
-Powiem ci na treningu. Spadam nara! - odpowiedziałem i pobiegłem za małą.
-Teraz pozwól księżniczko, że dwaj księcia cię odprowadzą, po domu! - zaśmiałem się
-No więc. TU  jest łazienka moja. Tu  Gabi sypialnia. Tu  nasza sypialnia. Tu moja sypialnia. Tu garderoba. Tu pokoik przemyśleń. Tu (2) nasza wspólna łazienka. Tu strych. Tu  kuchnia. Tu salon. Tu (1) pokój Patrycji. Tu pokój... twój, a tu... twojej mamy! Tak na wszelki wypadek. Mam nadzieję, że podoba ci się moje skromne mieszkanko. - uśmiechnąłem się do niej i Mario.
-Mój.?!Mojej mamy.?!
-Tak na wszelki wypadek. Mario go urządził dla ciebie, bo twojej mamie raczej nie potrzeba. Zapomniałbym. tu wasza wspólna łazienka. Wasze pokoje są połączone właśnie nią. A i tam na końcu korytarza 3 pokój dla gości.
-Masz extra mieszkanie! Wujachu!
-Co? - spytałem z miną WTF?
-Hah@! Wiedziałam, że cię zgaszę!
-Skąd znasz takie słowa?
-No jak to skąd? Od wujka Mario! - oboje przybili sobie piątki.
Gabi przyszła do domu i zjedliśmy kolację. Mario już nie było.
Posprzątałem, a Gabi poszła uśpić obie damy.
W środku nocy przyszedł do nas Sven.
-Chcę porozmawiać. - oznajmił stanowczo.

----------------------------------------------------------------------
Takim zakończeniem kończę rozdział. Linki pododaje jutro, bo dziś mialam dzien na wariata i rozdzial pisany na szybko. Olxa dużo namiesza w życiu Reusów ;D
Tylko tyle wam powiem . KC was pap ;*


sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 17 - Co ty do cholery z włosami masz?!

Rozdział 17



-Czy to?! Czy to Marco Reus?!! - zaczął cieszyć się niby mój brat
-Tak, ale.. my przyszliśmy w innej sprawie. - Reus wskazał palcem na mnie.
-Cześć Krzysiek – powiedziałam niepewnie – Możemy wejść?
-Jasne tylko kim...
-Dowiesz się jak pozwolisz nam wejść – zaśmiał się Reus, a wraz z nim mój eeee? Brat.

&U Krzyśka&
-Napijecie się herbaty, czy czegoś?
-Wody – powiedziałam i poprawiłam grzywkę, a dwaj panowie spojrzeli się.
Kiedy nalewał mi wodę, mój narzeczony poszedł sprawdzić jakie ma książki, i gdy ja spojrzałam się na niego, on odruchowo zamknął książkę.
-Proszę, usiądźcie. - wskazał na 2 wolne miejsca na zajebistej kanapie. - Dowiem się o co chodzi?
-No wię.. więc tak. Czy Mirosława Schlierenzauer, to twoja matka? A ty nazywasz się Krzysztof Jastrzębski?
-No tak, ale skąd ty o tym wiesz?
-Tak się składa, że jestem twoją siostrą. - powiedziałam, a gdy on uderzył pięścią o ścianę (widać było wyraźnie, że był zły) ja nie wytrzymałam... Rozkleiłam się jak małe dziecko. Dopiero Marco.. to on podniósł mnie wtedy na duchu. Przytulił, pocałował w czoło.
-Wiesz my już chyba pójdziemy. Do widzenia. - powiedział mój ukochany i trzasnął drzwiami.

&W domu&

Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Lecz potem zaczęłam rozmowę.
-Myślałam, że mnie zaakceptuje. Byłam głupia. Marco. Dziękuję. - powiedziałam z lekkim usmieszkiem na mojej bladej twarzy.

&Następny dzień&

Wstałam o 6. To dość wcześnie jak na mnie. Ubrałam się w dresy , ponieważ poszłam pobiegać. Pobiegłam do parku, naprzeciwko Signal Iduna, a tam minęłam się z osobnikiem z rodziny Jastrzębskich. Nie wytrzymałam i JA podbiegłam do niego, ale takim sprintem, no może trochę wolniejszym niż biegam na boisku, lecz sprintem. Szarpnęłam go za ramię i spytałam, czemu tak na mnie reaguje.
Usłyszałam tylko... ciszę. Tą samą co sprzed półtora roku w tak jakby moim domu. Usiadłam na ławce i zaczęłam szlochać. Byłam roztrzęsiona, nie mogłam biegać w tym stanie. Chciałabym poznać, nawet bardzo chciałabym go poznać. Chciałabym go tak cholernie przytulić, poczuć od kilku lat, że mam rodzinę. Co prawda mam Marco, mamę, do której się aktualnie przyzwyczajam, Patrycję, Ewę, Borussię oraz jej całą jedenastkę, ale to nie to samo co rodzeństwo.
-Mamusiu... czemu ta pani płaczee? - spytała dziewczynka wyglądająca mi na około 6 lat.
-Nie wiem córeczko, chodź. - złapała dziewczynkę za rączkę, lecz mała sprzeciwiła się, a po chwili siedziała obok mnie. Zauważyłam, że miała koszulkę Borussi, wraz z numerem mojego ukochanego.
-Co się stało? - spytała i spojrzała się na moją czerwoną twarz.
-Wiesz co... - odgarnęłam włosy z oczu dziecka. - brat... chyba brat ma mnie gdzieś. - teraz rozszlochałam się na dobre, a ona nic nie odpowiedziała, tylko przytuliła się do mnie. Jej mama patrzyła się tylko na nią z politowaniem, a ja bojąc się odezwać, powiedziałam, że mądre z niej dziecko.
-Jak się nazywasz? - spytała matka dziecka.
-Gabrysia Jastrzębska, a ty?
-Amelia Filipiak. - uśmiechnęła się do mnie, a następnie dała mi karteczkę ze swoim numerem telefonu.
-Dzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebować. - puściła mi oczko, oraz złapała małą za rączkę i poszła. Z naszej rozmowy dowiedziałam się, że nazywa się Amelia Filipiak, a jej córka to Olaxandra Bender?! Bender?! Serio?! Albo to zbieg okoliczności, albo po prostu Sven – jeden z przyjaciół mojego chłopaka, bezczelnie ja wykorzystał, kiedy miała 15 lat. Bo ma teraz 21.
-Będę musiała z nim pogadać – westchnęłam i szykowałam się pomału do domu, zobaczyłam tam.... jakiegoś kolesia. Zaraz, zaraz to był... to był Goetze?!
-Co on z włosami zrobił do cholery?! - pomyślałam.
-Mario?! - podbiegłam do niego.
-Boże Gabi jak mnie przestraszyłaś. A tak w ogóle to cześć. Co tu robisz?
-Biegam, ale ty mi lepiej powiedz co ty masz z włosami! Rudy-blond?! Powaliło cię?!
-Tak, powaliło mnie – zaśmiał się – A co ty taka oschła?
-Chodź szybko do domu, opowiem ci.
Pociągnęłam go za rękę i pobiegliśmy razem do mojego i Marco domu.
Poszłam się ubrać w to.
Opowiedziałam mu przebieg historii, a on powiedział, że mi współczuje. Przytulił mnie i pocałował w polik, akurat wtedy, gdy na dół zszedł Marco.
-Cześć kochanie. - podszedł do mnie i pocałował mnie. - Gdzie Pati i co to za kolo?
-Pati jest przecież u mojej mamy sklerozo. A ty lepiej zobacz co twój przyjaciel ze sobą zrobił!
-Nie...
-Tak...
Marco miał z Goetze niezłą bekę, gdy nagle do domu przyszła...... z ….

          ________________________________________________________

                                    Hej!
Dziekuje za nominacje do LBA ;)
Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;)

Do następnego. Gab ;3



piątek, 18 kwietnia 2014

Liebster Awards ♥

Zostałam nominowana do Liebster Award, przez tego bloga. ;)) Dziękuję ;*

1. Cechy charakteru.
Pomocna, miła i szalona oraz szczera ;))
2. Ulubiony klub ?.
Borussia Dortmund oczywiście ;dd
3. Czy byłaś na meczy Swojej ukochanej drużyny ?.
Nie, ale byłam na meczu Reprezentacji.
4. Za co lubisz piłkę nożną ?.
Za wspaniałe emocje podczas każdego meczu. Ogółem za wszystko ♥
5. Ulubiony piłkarz ?.
Marco Reus ;*
6. Co lubisz robić w wolnym czasie ?.
Grać w nogę oraz pisać bloga
7. Czym się interesujesz ?.
Piłką nożną, tańcem
8. Ulubiony cytat ?.
- A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? - spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. - Co wtedy? - Nic wielkiego. - zapewnił go Puchatek. - Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika. ♥
9. Żałujesz czegoś w Swoim życiu ?.
Nie ;p
10. Ulubiony kolor ?.
Żółty, czarny, niebieski i biały :)
11. Podoba Ci się mój blog ?. :))
Bardzo ♥

Pytania ode mnie:

1. Jak masz na imię?
2. Ile masz lat?
3. Ulubiony piłkarz?
4. Ulubione zwierzę?
5. Byłaś na meczu reprezentacji, lub ulubionej drużyny?
6. Wymarzony zawód?
7. Jakie sporty uprawiasz?
8. Co spowodowało, że zaczęłaś pisać bloga? :))


Nominuję:

http://zakochanewdortmundzie.blogspot.com/

http://jameinbrudermarcoreus.blogspot.com/

http://bvbstory.blogspot.com/

http://wpewnymmomenciewszystkosiezmieni.blogspot.com/

http://i-dream-you-still-here.blogspot.com/

http://zayn-malik-fanfiction1993.blogspot.com/

Buziaki, Gab ;dd

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 16

Po jakimś czasie, a raczej trzech miesiącach moje relacje z Marco polepszyły się, są takie jak przedtem. Wyszłam ze szpitala, a z Madzią nie utrzymuje kontaktu. Szczerze mówiąc – po tym co mi zrobiła, i tak mi jej brakuje, ale jednak nie mogę jej wybaczyć. Zbliżał się początek maja, a 1 czerwca mamy wziąć ślub.
-Kochanie... Dostałaś list... - powiedział Marco wchodzący do domu z treningu. - Klopp znalazł w skrzynce na Signal Iduna.
-Na Idunę? Od kogo? Podaj – zaczęłam odrywać kopertę, a to co w niej znalazłam... List! List od moich rodziców. Zaczęłam czytać...
                                                                                                                     Karlsruhe 28.04.2014 r.

                                               Kochana Córeczko!

Przemyślałam wszystko i nie słusznie osądziłam cię. Ja i tata rozwiedliśmy się i kiedy to się stało zaczęłam to sobie powoli przypominać. Śmierć Emilki, wyjechanie do Dortmundu, śmierć mojej siostry. Wiem, że nie radziłaś sobie z problemami i zaczęłaś się ciąć. Wiem, że jesteś z Marco Reusem, niemieckim piłkarzem. Dowiedziałam się o tobie wszystkiego. A jest coś czego nie wiem? Jeśli tak, powiedz.
Mamy tylko 4 godziny drogi od siebie, a tu masz mój nowy numer: 987788230.
Dzwoń kiedy tylko masz jakiś problem.
                                                                             Całuję. Mama ;)
-Kochanie, co jest? - zaczął pytać Marco, lecz ja dałam mu list i przeczytał. - Zadzwoń! Zadzwoń do swojej mamy! Potrzebujecie się wzajemnie!
Nic nie odpowiedziałam tylko wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam, podałam mojej rodzicielce mój, nasz adres a ona powiedziała, że już wsiada w samochód i jedzie do mnie. Po głosie słychać było, że ma łzy w oczach. Była 11 więc mama powinna być za 2,5 godziny. Powiedziałam Marco, że moja matka tu przyjedzie, a on poszedł się wykąpać i ubrać. Ubrałam Pati w śliczną sukieneczkę, a sama przebrałam się w to..
Po 3 godzinach przyjechała, przedstawiłam ją Marco, i poszłam na górę po Patrycję. Zdziwiła się, ale jednocześnie cieszyła, że ma wnusię.
-Pyszne! - pochwaliła nas (bo jeszcze nie wiedziała kto to zrobił) – Kto to zrobił?
-Marco – uśmiechnęłam się do niego, a on do mojej mamy, a następnie do mnie.
Relacje z moją mamą chyba zostały odbudowane. Cieszyłam się, a jednocześnie w środku czułam trochę żal do mojego ojca. Nienawidzę go. Nienawidzę! Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Otworzę – powiedział mój luby.
-Kim pan jest?!
-Ojcem Gabryśki! Jest w domu?!
-Nie ma...
Ja i moja matka schowałyśmy się na górze i po chwili Reus przyszedł do nas z informacją, że ojciec kazał przekazać, że ona i Emilka były adoptowane i że mają też brata, który ma 27 lat.
-Wiedziałaś o wszystkim? - spytałam
-Nie! On kłamie. To znaczy macie brata, ale nie jesteście adoptowane. Przysięgam ci.
-A jak on ma na imię? Czemu mi... nie powiedziałaś?
-Ma na imię Krzysiek. Bo nie wiedziałam jaka będzie twoja reaaakcja.... - tłumaczyła się Marlena – matka Jastrzębskiej.
-Daj mi jego numer.
Dała mi jego numer, podał nam adres, a my we czwórkę pojechaliśmy do Krzyśka.
Gdy byliśmy już przed drzwiami pomyślałam.
-No cóż... raz się żyje...

                              _____________________________________________


Kolejny beznadziejny rozdział ^^ 
Papa!