Rozdział 4
Tydzień później, sobota:
Gabi
Wszystko było dobrze, mianowicie
Magda zaczęła akceptować Marco w moim życiu, dopóki nie wyszłam
z nim na spacer.
No więc co wydarzyło się na tym
spacerze? Podbiegła do nas..... była dziewczyna Marco Lucy!
-Siema gołąbeczki. Przyszłam po
pieniądze.
-Na co pieniądze?! - odpowiedział
młody piłkarz
-Na USG. Nio powiedz, że pamiętasz
nasz środowy wieczór. - uśmiechała się nie szczerze.
-Kurde Reus! Powiesz mi o co w tym
wszystkim chodzi?! - krzyknęłam z wściekłością na Niemca.
-Słuchaj... ale ja nic o tym nie wiem!
Nie zdradziłem cię rozumiesz?! - złapał mnie za obie ręce i nie
chciał puścić.
-Nie wierze ci! Idź sobie do tej
swojej Lucy! - wybuchłam płaczem.
Gdy biegłam przed siebie potknęłam
się o jakiś korzeń, strasznie bolała mnie noga. Całe szczęście
przechodziła jakaś dziewczynka z psem wyglądająca mi na 11 lat.
-Może wezwać kogoś? - spytało
dziecko
-Dziękuję, ale nie trzeba. -
odpowiedziałam – Poradzę sobie jakoś i uśmiechnęłam się do
niej szczerze, ale w głębi serca czułam jeszcze smutek, po tym co
wydarzyło się kilkanaście minut temu.
Marco
-Straciłem ją stary, to koniec... -
żaliłem się Mario.
-Zadzwoń do niej! Może została
iskierka nadziei, ale najpierw daj mi czekolade z szafki, bo ja w
twoich rzeczach grzebać nie będę.
-Kurde Goetze! Ja ci tu o moich
problemach gadam a ty mi z czekolada wyskakujesz!
-Sorry, sorry. To jak z czekoladą?
-Weź już wyjdź, zmeczony jestem. -
wyprosiłem przyjaciela za drzwi.
-Nara i kiedy dasz mi moja czekoladę?!
Zignorowałem to pytanie i poszedłem
do łazienki wziąć przysznic, bo na kąpiel byłem za bardzo
zmęczony dzisiejszym dniem.
Gdy już to zrobiłem padłem na łóżko
i rozmyślałem o Gabi, której miałem się oświadczyć za 2
miesiące w jej urodziny...
Gabi
-Magda
a ja mu ufałam! Byłam głupia! Przepraszam, że na początku nie
chciałam ci powiedzieć o Marco, o tym, że jesteśmy, właściwie
byliśmy razem! - mówiłam przyjaciółce...
-Gabi to zwykły
drań. Nie przejmuj się. Nie musisz przepraszać! A w ogóle jak tam
noga? - spytała troskliwa i opiekuńcza Magda.
-Dobrze. Trochę
kuśtykam, ale na mecz muszę iść gramy z chłopakami z Borussii.
Trenerki mi nie odpuszczą! Będziesz? -spytałam
-No jasne!
-Ja się zbieram.
Do zoba misiu :* - pożegnałam się i chwile później byłam już w
łazience wziąć długą, długą kąpiel przed meczem.
Po kąpieli
wyszłam w samym ręczniku po świeży, wygodny do zdjęcia zestaw (obrazek 2) ubrań i spięłam włosy w warkocz. Tak, tak to moje włosy.
Kiedy ubrałam się
już wyszłam na duże podwórko, żeby zrelaksować się przed
meczem, zamknęłam oczy i pogrążałam się w marzeniach kiedy
nagle ktoś związał mi ręce i nogi ostrym sznurem, zakleił usta
taśmąi pakował do samochodu. Na szczęście za długo nie
pojechał, ponieważ... Marco mnie uwolnił! Może została dla nasz
iskierka nadziei?
Fajny;-)
OdpowiedzUsuń