Rozdział 5
Gabi
Siedziałam na
trawie wtulona w Reusa. Zdziwiłam się i to bardzo, ponieważ gdy
straciłam przytomność jeszcze go tam nie było.
-Kurde Reus!
Porypało cię?! Nie jesteśmy już razem więc spadaj stąd!
-krzyknęłam z zaszklonymi przez łzy oczami.
-Możemy chociaż
porozmawiać? Proszę Cię. - spytał
-No.. no dobrze.
Choć. - zaprosiłam go z niechęcią.
-Magda. My chcemy
tylko pogadać. - ostrzegłam ją
-Słuchaj.
Spotkałem się z nią.. nie będę zaprzeczać, ale.... - przerwałam
mu
-Ha! Wiedziałam!
-Ale daj mi
dokończyć. Do niczego między nami nie doszło, przysięgam ci to!
- tłumaczył się piłkarz, ze swoją smutną miną.
-Daj mi to jeszcze
przemyśleć. A właściwie po co się z nią spotkałeś? -
spytałam. I w tym momencie poczułam w sercu jakieś ''światełko
nadziei''.
-Znam się z Lucy
od gimnazjum. Każdy wyśmiewał się ze mnie, z moich marzeń o
zostaniu piłkarzem, o tym, że jak dorosnę, będę grać w
Borussii. Tylko ona była moją prawdziwą przyjaciółką i
wierzyła, że tak się stanie. Byłem biedny. Mieszkałem z moimi
rodzicami w Polsce. Tak w Polsce. Tata pochodzi z Polski. Nikomu
nigdy nie mówiłem, nawet jej, ale cóż... jesteś aktualnie jedyną
(oprócz Mario, on już wie) osobą której ufam. Mam drugie imię.
Marco Wiesław Reus. - oboje wybuchliśmy śmiechem.
-Dobra. Dalej.
-(...) Teraz w
środę chciałem od niej pieniądze, bo pożyczyłem jej jak jeszcze
byliśmy razem. Do środy nie oddała mi ich, a poza tym ona ma
niestety nowego chłopaka.
-Niestety?! A ja
myślałam, że znów będziemy razem!
Spierniczaj mi
stąd i nie chcę cię więcej na oczy widzieć!
Oczywiście, nie
będę kłamać. Zrobiło mi się go żal, ale no nie będę się nad
nim, palantem, który złamał mi serce użalać.
Marco
Zawsze muszę coś
palnąć... Pajac! Głupek! Debil! Palant! Nienawidzę... się!
Zwaliłem se życie.
Postanowiłem, że
nie powiem nic Mario.
Położyłem się
i spałem przez kilkanaście... sekund. Sprawka Mario. Oblał mnie
lodowatą wodą:
-Goetze! Ale ty
zryty jesteś. Ile wczoraj czekolady wszamałeś?!
-Tylko 12
tabliczek.
-Tylko?! Człowieku
nie długo cię trener na mecz nie wpuści jak będziesz tyle żarł.
-Dobra weź wyjdź.
Co robiłeś wczoraj? Ja pocieszałem twoją dziewczynę Gabrysię w
restauracji.
-Że co
robiłeś?!?! - zaczęła się ostra kłótnia
-To co słyszałeś.
Podobno nie jesteście już razem moja czekolado. - nazywał mnie tak
gdy był wkurzony.
-Zabije cię! -
rzuciłem się na przyjaciela.
-Stary. Kurna na
żartach się nie znasz?! Weź... to bolało. Człowieku!
-Na takie tematy
się nie żartuje. Idź mi stąd!
-Dobra. Chciałeś
to ci powiem. Odkąd się w niej zakochałeś jesteś zupełnie innym
człowiekiem, nie chodzisz na imprezy, smucisz się jak ktoś powie
ci na przykład: ,, Gabryśka jest fajna'' – wyszedł
W sumie miał
trochę racji. Musiałem przemyśleć słowa kumpla. Może miał
rację? - pomyślałem i poszedłem do łazienki wziąć kąpiel po
czym ubrałem to. i udałem się w stronę stadionu.
Rodzial taki troche krotki ;) Poczułam, że to jeszcze za wcześnie na pogodzenie się Marco i Gabi ;) Czekam na opinie :P
Fajne czekam na nexta:-)
OdpowiedzUsuń